poniedziałek, 7 listopada 2011

In statu nascendi

Co jakiś czas bierze nas z Marcinem - Dexterem - wspólna radosna głupawka i zabieramy się za robienie jakiejś figurki w tzw. symultance.


Każde z nas maluje tę figurkę po swojemu, to i owo dodając, czasem lekko zmieniając ustawienie. Wyprodukowaliśmy już w ten sposób m.in. trzy koty (w tym dwa W Butach), jednego polskiego oficera, a teraz powstaje rycerz na koniu w skali 90 mm. Jako bazę wzięliśmy krzyżowca Pegaso, pyszną figurkę cokolwiek w klimacie fantasy, choć nazwaną "Templar in Holy Land".
Marcin postanowił zmalować "zabójcę smoków", podkradającego się do smoczego legowiska. W tej chwili ma pomalowanego konia, składa rycerza.



Koń będzie miał jeszcze na kropierzu smocze herby.

Mój "templar" zmienia się w księcia Henryka Probusa w stroju turniejowym:
Oczywiście: figurka nie do końca ubrana jest tak jak książę na miniaturze z Kodeksu Manesse (ma np. płaszcz, który powinnam wywalić, ale który zostawiłam, żeby nie zamęczyć się cięciem i szlifowaniem), zmieniłam jej też głowę, w rękę dostanie ułomek kopii zamiast fantasy-miecza. Cała scenka dostanie tło, namalowane przez Roberta, heraldyka, średniowiecznika i miniaturzystę:
Przed weekendem chłopak wyglądał tak:

Dwa dni później - szwungu do roboty dostałam, że hej! - wygląda tak:




No i... pracujemy dalej. Oboje. Marcin i ja.
Marcin - dzięki za doping, tak w ogóle!

2 komentarze: