poniedziałek, 12 grudnia 2011

Dzieje wypraw krzyżowych: wizja do bólu subiektywna

W tym poście będzie mało obrazków, za to dość dużo słów.
Rok temu byłam na pielgrzymce w Ziemi Świętej. Pomysłów, koncepcji i idei przywiozłam stamtąd mnóstwo, i wciąż jeszcze w swojej własnej łepetynie odkrywam nowe. Dziś opowiem Wam o jednej z nich.

Jerozolima, stare miasto, Miasto Dawidowe. Chodziliśmy po wyschłych, monumentalnych ruinach Sadzawki Owczej, Betesdy, tej samej, nad którą Jezus uzdrowił chorego od 38 lat człowieka. Było południe, sucho, brzęcząca upałem cisza.


Patrzyłam na rozrzucone w różnych miejscach Betesdy ułomki kamiennych, piaskowcowych kolumn z wyrytymi na podstawach łacińskimi krzyżami.
Nagła myśl, błyśnięcie pomysłu: te kolumny, te krzyże wyglądają niemal jak dzieje cywilizacji, jak... symbolami opowiedziana historia wypraw krzyżowych!

Dwieście lat zamknięte w czterech symbolach.

Obraz pierwszy: Jerozolima wyzwolona, 1099 rok. Kolumna nowa, świeżo wyrzeźbiona, krzyż czysty, o nieuszkodzonym rysunku:

Obraz drugi: Rogi Hittinu, 1187 rok. Wielka, przegrana bitwa krzyżowców. Kolumna nieco już porysowana, popękana, uszkodzona.


Obraz trzeci: upadek Jerozolimy, 1244 rok. Krzyżowcy tracą Święte Miasto. Kolumna pomału rozpada się w proch i pył. 


Obraz czwarty: koniec Królestwa Jerozolimskiego, upadek Akki, ostatniej twierdzy krzyżowców, 1291 rok. Zwalone szczątki kolumny leżą pogruchotane w kurzu, przysypane suchym pyłem.





Zaczęłam realizować ten pomysł od razu po powrocie do Polski, rok temu. Skończyłam... wczoraj.
W międzyczasie z czterech obrazów zrobiło się sześć... ale biorąc poprawkę na moją skłonność do epickich opowieści, i tak dobrze, że całość nie rozrosła się bardziej.

Ustawione karnym rządkiem w szafie moje "Wyprawy krzyżowe" wyglądają tak:
Przez kolejny tydzień będę Was zamęczać - co dzień jedną opowieścią z cyklu.

Bądźcie dzielni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz