piątek, 14 września 2012

Recenzja - HMS Naiad, GPM, skala 1/200

Jejku, jak ja lubię kształty tych okrętów...!
Są przepiękne. Klasycznie brytyjskie, wszystkie krągłości na swoim miejscu, gdzie trzeba ostry zarys, gdzie trzeba - miękka obłość. Wieże, nadbudówki, maszty, wszystko takie jak trzeba i tam, gdzie trzeba. Pyszności.

Kiedyś, dawno temu, sklejałam model "Dido" z MM, opracowany przez Andrzeja Kraśnickiego. Sklejał się świetnie, jak wszystkie modele Andrzeja. I od jakiegoś czasu marzyłam po cichutku, czy może ukaże się nowsze opracowanie? Dokładniejsze, o współczesnej grafice...? No i nareszcie... Jaś doczekał!

Autor wycinanki - Roman Cholewiak. Klasa sama w sobie. Format wycinanki A3. Karton gładki, biały, miły, dość wiotki.


Rysunki montażowe - normalna, staranna kreska. Wiele razy już wspominałam, że jestem ze starej szkoły, uczyłam się modelarstwa na typowych, starożytnych rzutach, i współczesne nowomodne rendery uważam trochę za przerost formy nad treścią. Tu mamy coś, co bardzo lubię, czyli dużo rysunków, dużo detali, cienka kreska, czytelny opis. I zestawieniówka na koniec. Pięknie.


Szkielet drukowany na miękkim offsecie, dzielony klasycznie, na wodnicy. Ilość wręg wydaje mi się wystarczająca, ale w tej materii to ja nie jestem autorytetem, ja i tak wywalam w pieruny część podwodną, a resztę zmniejszam do 1/400, więc siłą rzeczy potrzebuję mniej szkieletu, żeby całość była sztywna.


Uwaga: w modelu jest zaprojektowana podstawka! Cenne.

Arkusze z częściami:

Pokład jest, jak dla mnie, ekstatycznie piękny. Kolory kamuflażu spokojne, zgaszone, takie jak lubię. Troszkę z niepokojem popatruję na siatki szalupek - ale może jak zwykle niepotrzebnie kwękam (ja zazwyczaj marudzę przy szalupkach, taki feler). No i dużo tych arkuszy, dużo detali, dużo pysznej zabawy...
Arkusz z podstawką, zapasem koloru i szablonami. Szablonów też na szczęście sporo. Bardzo dobrze.

Koncepcji na ten okręt jeszcze do końca sprecyzowanej nie mam, chociaż kumpel (ZbiGu) namawia mnie, aby lekko Naiada przerobić i przedstawić go jako HMS Ulisses z powieści MacLeana, w tegoż Ulissesa ostatniej szarży. No cóż. Zastanawiam się...

3 komentarze:

  1. HMS Ulisses to słuszna koncepcja. Jako dzieciak przeczytałem tę książkę conajmniej kilkanaście razy a niedawno przypomniałem sobie słuchając audioksiążki i znowu miałem łzy w oczach przy opisie ostatniej szarży.
    maciejszkocki

    OdpowiedzUsuń
  2. Koncepcja tym "słuszniejsza", że z tekstu powieści dość łatwo i dość dokładnie da się zrekonstruować uszkodzenia, które okręt odniósł, a wcześniej - przebudowy, którym poddał go autor.
    Myślimy, myślimy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę powodzenia.Sam kiedyś planowałem sklejenie Dido z MM ale karton, na którym był wydrukowany skutecznie mnie zniechęcił. Teraz na pewno go kupię i nadrobię zaleglości. Również lubię brytyjskie sylwetki okrętów. Jest w nich coś surowego ale i romatycznego. Poza tym lubię okręty z dużą ilością wież - niedościgły jest tutaj Colbert chociaż francuski. Będę podglądał z ciekawością. Pozdrawiam. Jure.W.

    OdpowiedzUsuń