piątek, 10 lutego 2017

Święty Andrzej Bobola

Święty zwariowany, kudłaty-wichrowaty.

Biogram świętego


Dzisiejszy wpis będzie długi i nudny. Zawiera opis etapów powstawania ikony.

Św. Andrzej Bobola. Szkic. 

Bobola żył w XVII wieku, więc nie miał szans dorobić się "klasycznych", średniowiecznych wizerunków. To, co powstało, jest skażone barokiem i jego histeryczną emocjonalnością. Trzeba więc samemu zaprojektować ikonę, jeśli się nie chce powielać złych wzorców. 
Bobola był jezuitą, męczennikiem, świętym kudłatym i wichrowatym, takim trochę w kierunku zwariowanych proroków. Dlatego taki kudłaty szkic do porządnej, czarnej jezuickiej sutanny. 

Dzień 2.

Złota aureola, no wiadomo. Odblask chwały Bożej, symbol świętości. Twarz pokryta warstwą cielistego podkładu, też oczywista oczywistość. Szkic oczu, żeby mi wyraz twarzy nie uciekł w kosmos (to bardzo częste na religijnych obrazach, że święci mają jakieś takie miny, jakby straszna krzywda im się działa. Nie akceptuję tej maniery). 
Czerwone tło, choć najczęściej na ikonach stosuje się złote. Bobola, jako męczennik, powinien mieć choć fragment ubrania w cynobrze, ale że nosił jezuicką sutannę, to się nie da. Więc wywaliłam czerwień na tło. Symbolizuje ona ogień i żar, i też bywa używana do ukazania Bożej chwały.
Z atrybutów będzie jedynie krzyż, symbol męczeństwa. Gdyby dołożyć jeszcze np. szablę, całość zrobiłaby się przeładowaną graciarnią, nie ikoną. 

Dzień 3. 

Twarz i dłonie. 
Posługuję się trochę nieortodoksyjną techniką, po modelarsku zwaną "dry pigments over acrylics". Czyli, tłumacząc na "ikonowe": w z grubsza zarysowany proplasmos (2-3 odcienie cieliste) wcieram suche pigmenty, nadające twarzy życie. Lubię tę technikę, bo pozwala uzyskać bardzo wyraziste twarze. Jej niejako efektem ubocznym są mocne kontrasty i niemożność "klepania świętego po pysku", bo przy dotknięciu na palcu zostaje delikatna smuga koloru. 
Ostateczne wykończenie twarzy nastąpi na sam koniec pracy, podczas malarskiego scalania wszystkich elementów ikony.

Dzień 4.

Czarną jezuicką sutannę cieniuje się od brązów.
Cały "obszar" sutanny pomalowałam rozrzedzonym ciepłym, czystym brązem, tak żeby przeświecał podkład. Po wycieniowaniu da to lepszy, żywszy efekt, niż gdyby nałożyć nieprzezroczystą warstwę gęstej farby. 
Czerń można cieniować w różnych kierunkach. Można do szarości, do czerwieni, do błękitu, do zieleni, do brązu, w sumie dowolnie. Odruchem wydaje się cieniowanie szare, ale nie jest to najlepszy wybór, gdy chodzi o ikonę. Szarość to zmieszanie czerni (grzechu, ciemności i zła) z bielą (dobrem, świętością, jasnością), prowadzące do zatarcia różnic między dobrem a złem. Szarość jest ikonicznym symbolem postprawdy, by użyć najnowszej terminologii. Dlatego raczej się jej na ikonach unika. 
Poza tym brąz, kolor ziemi, na szatach zakonników symbolizuje pokorę i oderwanie od spraw świata. 

Dzień 5.

Sutanna wycieniowana. Jeszcze na sam koniec dam drobne korekty konturów, ale już naprawdę niewielkie. 
Druga ważny dzisiaj element - kudły. Bobola zmarł mając 66 lat, przedstawiany jest z siwymi włosami i brodą. Ale siwe nie znaczy białe. Chciałam też wyraźnie podkreślić jego wichrowatość, dlatego włosy są tak bardzo nieuczesane.
I drobny trik: jak osiągnąć dynamizm na ikonie, która z definicji niejako jest opowieścią "uspokojoną", jak najdalszą od rozedrganej barokowości. WYstarczy otóż skierować wzrok postaci w lewo, a włosy i brodę rozwiać mu w prawo, i już mamy ruch. 
O podpisie i liternictwie powymądrzam się jutro. Na razie tylko sygnalizuję, że zrobiłam ołówkowy szkic.


Dzień 6. 

No już prawie. 
Dziś powymundrzam się o napisie. Otóż: ikona musi być podpisana. Wpisując imię świętego (lub nazwę wydarzenia) nawiązujemy z nim bliską, oobistą relację. Po imieniu woła się przyjaciół, tak samo np. Apokalipsa mówi o "białym kamyku, na którym wypisane będzie imię, które zna tylko Bóg i noszący je". Imię, prawdziwe słowo, dotknięcie drugiej osoby. 
Zasadą jest, że podpis wykonuje się w języku osoby, dla której wykonano ikonę, choć nie jest to sztywna reguła. Imiona Jezusa i Maryi prawie zawsze wpisuje się czcionką grecką - IC XC i MP OY. 
Same litery dobrze, jeśli zostaną wykonane kaligrafią z epoki, w której żył święty. Tu, ponieważ Bobola żył w wieku XVII, użyłam polskiej szwabachy, powszechnie wówczas używanej w druku. 

I tzw. komplet kompletny, czyli całość. 
Akryl na desce lipowej, 10x15 cm. 
Moje zainteresowanie ikoną, jako sposobem postrzegania i opowiadania świata, wywodzi się z dwóch krótkich tekstów:
1. "Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno, wtedy zaś ujrzymy Boga takim, jakim jest. Teraz poznaję po części, wtedy poznam tak, jak i sam zostałem poznany". Św. Paweł, List do Koryntian. 
2. "Ty ukazujesz w swym świetle/kształty i barwy prawdziwe". Jeden z brewiarzowych hymnów na jutrznię. 
Od dziecka noszę okulary, a jako że wada postępuje, co 2-3 lata muszę zamawiać nowe szkła. I pierwsze dni po zmianie to dla mnie zawsze zachwyt: świat robi się jakiś BARDZIEJ. Nie to, że ostrzejszy. Też. Ale przede wszystkim - głębszy, bardziej kolorowy, bardziej prawdziwy. A że ikona to niejako wgląd w świat uduchowiony, ten właśnie "prawdziwy", to i moje ikony są mocno skontrastowane, nasycone kolorem. Takie, jak tuż po zmianie szkieł, jak po otwarciu się oczu na Prawdziwsze.




2 komentarze: