sobota, 7 lipca 2018

Inbox - Flyhawk - HMS Prince of Wales 1941 (wersja deluxe) - skala 1/700

Takiego tłuściocha to ja dawno nie miałam w łapach...

I inbox też będzie tłusty.

Zaczyna się od mega wielkiego i grubego pudła. Ponad 40 cm długie, 20 wysokie. Bambaryła...

Instrukcja. Typowo Flyhawkowa, na wstęgach papieru, kolorowa.







Malowanie z grudnia 1941, tuż sprzed zatopienia.


I samolocik:


Części kadłuba. Model oczywiście z dnem, ale bardzo ładnie podzielony na linii wodnej.


Pokład. Sam w sobie ładny, można by się obejść bez drewnianego.




I ramki z częściami. Jest tego mnóstwo.


Dźwigi do samolotu nawet na wyprasce wyglądają bardzo dobrze. Na upartego mozna by ich nie wymieniac na blaszkowe.







To samo z okapotowaniem kominów. Delikatne, cieniutkie, śliczne.




Maszty. Naprawdę w porządku.






Walrusa mozna zrobić ze skrzydłami złożonymi albo rozłożonymi.



Elementy nadbudówek - forma suwakowa. Mają wnętrze...








Kalkomania. Bandera plus oznaczenia dla Walrusa.


I teraz elementy z wersji deluxe. Na początek metalowe lufy i żywiczne wentylatory. Nie wyciagałam tego z woreczków, bałam się, że pogubię...


Instrukcja montowania wentylatorów:



Maski do drewnianych elementów. Przydatne tylko dla malujących aerografem. Czyli nie dla mnie.



Drewniany pokład. Ach jaki śliczny.



I blaszki. Trzy. Trochę mi się ich mało wydaje... nie wiem. Może niepotrzebnie marudzę.






Plus tekturka z powtórzonym rysunkiem z pudełka.


Absolutnie przepiękny model.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz