piątek, 5 lipca 2019

Inbox - Heller - Smit Rotterdam/London Ocean Tug - skala 1/200

Stary Heller...

Mam do tej firmy ogromny sentyment. We wczesnych latach 80-tych, gdy zaczynałam świadomą przygodę z modelarstwem, Hellery jawiły mi się wyznacznikiem wysokiego poziomu, szalenie interesujących tematów - i niedostępności. Matchboxy dawało się jeszcze w Polsce jakoś kupić, czeskie Smery w sumie też - Hellery przelatywały przez sklepy CSH niby meteor, bezśladowo spalając się w atmosferze.

Potem zrobiło się trochę lepiej. Hellery można już było zdobyć. Okazało się, że Heller wypuszcza świetne żaglowce, które wystarczy trochę uważniej olinować a żagle uszyć ze starego prześcieradła i uzyskiwało się super model. I figurki, wprawdzie trochę pokraczne, ale za to przedstawiające Francuzów, a nie wszechobecnych Niemców. I francuskie dziwaczne samoloty, typu Amiot czy Potez. I czołgi - w zalewie niemczyzny wyglądające tak świeżo, tak ciekawie, tak inaczej.

Dodatkowo jeszcze było to wszystko niezłe jakościowo. Tak, marudzono, że nity za duże, że plastik nieładny, że jamy skurczowe - jasne. Ale i tak w porównaniu ze Smerem, KP czy Novo/Frogiem...

Skleiłam w tamtych czasach całkiem sporo modeli Hellera. Malując je Hellerowymi również farbami, czyli Humbrolem. Lubiłam je. Nadal je lubię, choć dziś już widzę, że to nie jest światowy standard. Ale...

Wpadł mi w łapy niedawno model wielkiego oceanicznego holownika z floty firmy Smit International - Smit Rotterdam albo Smit London. Nie wiem, czym się różnią. Nie zgłębiałam tematu aż tak. Popatrzyłam na to gigantyczne pudło i umarłam.

 Długość modelu - 40 cm. A że to wielkie jest i grube, to i szerokość, i wysokość...

Instrukcja. Też typowy Heller.




W moim pudełku było też kilka zdjęć modelu i oryginalnego statku. Ale nie wiem, czy to w każdym pudełku, ja moje dostałam z drugiej ręki. Może poprzedni właściciel sobie wydrukował i włożył do środka.



Mamy w tym pudle ramki w trzech kolorach. Czerwony jest kadłub i pokład...



...biała cała pokładówka...







...szare relingi.


Tak, to jest dość uproszczony model - 101 części jak na takiego grubasa, toż niektóre żywiczne niszczyciele w 1/700 mają więcej - ale całość mimo wszystko nie wygląda źle. Nawet zbudowany prosto z pudła będzie fajnie wyglądał. A gdyby go zwaloryzować, jakieś blaszki, coś...

Tyle że strasznie to wielkie. Nie mam na razie pomysłu, jak tę baryłę zagospodarować.

I arkusik kalkomanii. Dla dwóch jednostek, Londona i Rotterdama.


Cóż. Może kiedyś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz