wtorek, 15 października 2019

Gdzieś w Normandii

Raport z gry.


autorzy: Lord&Victorius

Na pierwszym spotkaniu w nowym sezonie wargamingowym postanowiliśmy zagrać w FoW (Flames of War).
Naszymi pionami i pojazdami z G2 jest to możliwe. Chcieliśmy zobaczyć "jak to zagra".

Siły USA dostały zadanie zdobycia drogi wyjazdowej z niewielkiego francuskiego miasteczka. Natarcie czołgów puściłem drogą a piechota w okoliczny zagajnik i marsz przez las. Shermany z I plutonu dostały się pod ogień Stug-ów III z zasadzki, (fajna zasada scenariusza, StuGi wystawiają sie w turze przeciwnika i atakują jako pierwsze). Od razu odstrzeliły jednego Shermana. Na wiązało to pojedynek ogniowy do końca gry - zakończony zniszczeniem 2 Shermanów i ucieczką jednego po stronie USA oraz zniszczeniem 1 Stuga-a i ucieczką drugiego po stronie niemieckiej. Walki o miejscowość - próba przeprowadzenia natarcia piechoty z lasu - przy wsparciu drugiego plutonu Shermanów .. prawie się powiodło. Wdarłem się do miejscowości, zniszczyłem wszystkie
hanomagi i Pz IV oraz kilka drużyn piechoty ... ale nie utrzymałem pozycji. Nieoczekiwane przybycie posiłków niemieckich (ach ten szczęsiliwy rzut Lorda) spowodował przyjazd dwóch Pum, które celnym ogniem swoich 50-tek wyeliminowały od razu dwa Shermany. Resztki piechoty niemieckiej zmotywowane tym sukcesem przeszły do natarcia i nagle skończyła się piechota USA. Reszt cofnęła się na pozycje wyjściowe ... Bez wątpienia wadą scenariusza było cykliczne pojawianie się kolejnych batalionów pancernych USA, (wynikało z rzutów na posiłki).

Miło spędzone kilka godzin. Obydwaj zgodnie uznaliśmy że do takiej masy wojsk - lepiej nam zagrać w G2. Wrócimy do FoW w innej formie, wydaje mi się ciekawszej - mam nadzieję już niedługo.

Miłego oglądania.
 


















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz