niedziela, 3 maja 2020

Inbox - Orange Hobby - HMS Royal Oak 1939 - skala 1/700

Grubasisko.

Biogram okrętu

Piękny, klasyczny, z epoki jeszcze przed-przeciwlotniczej. Znaczy nie zaćpany tysiącami działek plot na każdym kawałku pokładu. Lubię czasem taki vintage look ;)

Przyszło toto w długim, chudym, twardym tekturowym pudle obleczonym w kolorową banderolkę. Na banderolce rozrysowane części, zdjęcie złożonego modelu i napisy końcowe po chińsku.








Instrukcja. Wielostronicowa, sprawia wrażenie łopatologicznej, typu step-by-step:









Malowanie należy sobie wziąć z pudełka i wiedzy ogólnej o okrętach Royal Navy tamtego czasu.

Części. Żywica jeszcze ostro pachnąca świeżym odlewem.




Można Royal Oaka zbudować w wersji full hull, można i waterline. Część podwodna to duża bryła do doklejenia do kadłuba nadwodnego, sensowne, chyba najprostsze rozwiązanie. Ci, którzy nie lubią full hulli (jak ja) nie będą pyszczyć, że trzeba ciąć żywicę, a wiadomo, jaka to mordęga; miłośnicy pełnokadłubowców bez problemu sobie pełnokadłubowca zrobią. Lubimy chińczyka za takie pomysły.

Co ciekawe, grubas ma nawet fakturę podwodnej części. Znaczy nie arkusze blach, a kształty.




Kadłub nadwodny. Piękny. Tylko...





...tylko jeden zonk. Jest gładki, gładziuchny, a Royal Oak na całym pokładzie miał dechy...


Ale, jak się bliżej przyjrzeć, to zaczyna to być zrozumiałe. Po prostu model jest przygotowany pod położenie drewnianego pokładu. Którego jeszcze w sprzedaży nie ma, ale który jakaś firma niedługo na pewno puści. Poczekamy, kupimy, nie pali się.


Bardzo sympatyczne detale. Mam wrażenie, że stelaże pod łódki są dużo za grube, ale chyba nie będę ich ciąć. Jak się ustawi łodzie, nie będzie nic widać.



Te cudowne kazamaty...


Detale żywiczne przyszły zapakowane w pozgrzewany woreczek. Sprytnie. I bezpiecznie.


Trochę tego jest... czyściutkie wszystko, ładne, nic tylko kleić:














Elementy podstawki z cienkiej sklejki albo grubszej tektury, palonej laserem. Nie przydadzą mi się, ale miło, że są.


No i blaszki. Trzy. Delikatne, choć nie przesadzone jak np. blaszki North Stara czy Kombriga (któremu też North Star trawi skądinąd). Niby nie za dużo elementów, ale jest wszystko, co trzeba. Tak mi się wydaje po pierwszym oglądzie przynajmniej.


 




Toczone lufy i kalkomania.


I z kalkomanią znów zonk... przesunięte kolory na znakach do samolotów. A sama kalka mocno błyszcząca. Nieładnie.
OK, mam w magazynku jakieś zapasy, dam sobie radę. Niemniej kalka dobremu chińczykowi stanowczo nie wyszła.


No to teraz czekamy na wydanie pokładu.

A mój pomysł na grubasa jest banalnie prosty. O...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz