Ten model kupiłam sobie drogą elektroniczną pod choinkę. Kupiłam go STĄD. Sama procedura kupna i sposób dostarczenia do nabywcy identyczna, jak w przypadku modelu HMS Victoria: po zapłaceniu dostałam linka do ściągnięcia zabezpieczonego programu, po zainstalowaniu i otwarciu wysłałam do wydawcy linka z kodem aktywacyjnym, dostałam, wgrałam do katalogu, uruchomiłam wszystkie funkcje, w tym drukowanie.
Okręt jest z gatunku tych bardziej poczwarnych, czyli takich, jakie lubię. Istny pływający ponton!
Skład katalogu z modelem jest następujący:
1 strona okładki
2 strony historii okrętu
7 stron fotografii modelu (dostępnych również ze strony GreMira),
11 stron rysunków montażowych
25 arkuszy wycinanki.
Uwaga: zdjęcia arkuszy złośliwie robiłam pod zmiennymi kątami i z różnej odległości.
Cóż można powiedzieć o modelu, prócz tego, że jest przepoczwarnie przepiękny? Opracowywał go ten sam projektant, co "Victorię" (Carl P.Beetz), co daje gwarancję, że model będzie się milutko składał. Uproszczenia pewne oczywiście są, ale w mojej skali 1/400 większość z nich przestanie być zauważalna (model oryginalnie opracowano w 1/250, ja go natychmiast przeskalowałam na drukarce do 1/400 i zdjęcia tego właśnie rozmiaru prezentuję. Oryginalnie należałoby drukować każdy arkusz na formacie A4 ułożonym poziomo).
Większość detali można zbudować wyłącznie z papieru, ale na szczęście jest kilka szablonów, rozrysowano też relingi. Nie jestem zwolenniczką technologii "all-in-paper", jak to już parokrotnie stwierdzałam. Kolor dna zielony w spokojnym odcieniu, śruby i wały ciemnożółte, pokłady lekko wpadające w róż (choć na innej drukarce pewnie kolory wyszłyby ciut inne). Zagęszczenie części na arkuszach większe, niż w przypadku "Victorii". Olinowanie oczywiście uproszczone, ale w końcu od czego są zdjęcia okrętu?
Model można zbudować zarówno w wersji z pełnym dnem, jak i waterline. Wielką pomocą - przynajmniej dla mnie - będzie model Jima Baumanna, wprawdzie 1/700 i nie karton, ale za to jaka klasa!
Popatrzcie jeszcze na to zdjęcie, na te pochylone żurawiki. Czyż nie są słodkie?
Dosyć gadania, bierzemy się do wycinania :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń