Latających po ulicach zomowców oczywiście pamiętam, ale, że w tamtych czasach byłam tzw. grzeczną dziewczynką, to bezpośrednich kontaktów z nimi miałam niewiele. Raz jakąś bibułę pod kurtką przenosiłam, tak spanikowana, że na pewno na kilometr było to po mnie widać. Nic interesującego.
Zomowiec jest przecież dla mnie swoistą ikoną stanu wojennego. Archetypiczny, tępy zomol z pałą, oczywiście pijany i oczywiście używający wyłącznie słów powszechnie uznawanych za obelżywe. Jaki ustrój, takie i jego zbrojne ramię.
Zmontowałam mojego zomola z jakichś magazynowych odpadków. Ciałko pochodzi z zestawu radzieckiej piechoty zmotoryzowanej Dragona, łepek - najszkaradniejszy, jaki znalazłam - z Verlindena, pała z polistyrenowego pręcika, tarcza z butelki po wodzie mineralnej. Taki tam... składak marki składak.
Skala 1/35.
Na figurkach nie znam się, ale tytuł pałuje ... ups chciałem powiedzieć pasuje.
OdpowiedzUsuń