Byliśmy, zdjęć narobiliśmy...
Modeli na stołach - ok. 730. Do tego przesympatyczna jak zwykle atmosfera, imprezy towarzyszące, grupy rekonstrukcyjne.
Powiem szczerze: ja już się trochę przyzwyczaiłam, że w Lublinie jest fajnie. Dlatego wysoki poziom imprezy uznaję już za coś normalnego i nie zamierzam się nad nim w ochach i achach rozwodzić.
Moje fascynacje widać na zdjęciach, zwłaszcza pod koniec oglądania, kiedy to robiłam dodatkowe foty co ciekawszym modelom. Z okrętów to, oczywiście, biały Sewastopol (wielka biała rzecz, szkoda że w czystym standardzie), Salt Lake City (mój czeka na pocięcie), Szent Istvan. Z figurek... w sumie chyba tylko dzieciaczek za drutami obozu koncentracyjnego. Z samolotów - diorama "Dzikie gęsi". Z pojazdów - wielki spychacz w skali 1/72, nazwy którego oczywiście nie pomnę, którego używa m.in. współczesna armia izraelska, a który zamierzam sobie kupić i zbudować.
Fajnie było.
FOTORELACJA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz