A dziś moja wersja kociego popiersia.
Kilka słów wyjaśnienia: malowałam ten pocyc w czasie, gdy Maleństwo chodziło po domu w posterylizacyjnym kubraczku. Skądinąd ślicznym, białym w różyczki, genialnie pasującym do, hm, karnacji i oczu Maleństwa. Stąd wzorek na ubranku.
Specjalne podziękowania dla Dextera za poratowanie mnie wibrysami :)
Zachwycajcie się, zachwycajcie... Ale czy ktokolwiek zada sobie trud wczucia się w emocje Maleństwa w okresie pozowania do tego(skądinąd ślicznego portreciku, a...?
OdpowiedzUsuń