Strony

środa, 14 czerwca 2017

Święty Filip Neri

Ikona i długi opis.



Święty Filip Neri.
Żył w XVI wieku. Był kapłanem, założycielem oratorianów, przystojnym mężczyzną, bardzo wesołym i radosnym człowiekiem. Taki "święty nienadęty". Doradca papieży, kierownik duchowy ówczesnego establishmentu. W ikonografii przedstawiany jest jako mężczyzna w średnim wieku, z krótką białą brodą, w sutannie i birecie. Jego atrybuty to lilia, serce i księga.
Św. Filip to jeden z tych świętych, którzy nie dorobili się "klasycznych" ikon. Nie ten czas, nie to miejsce. Ja tutaj, na start, reprodukuję jeden z typowych barokizujących wizerunków świętego. Na ikonie oczywiście znajdzie się zupełnie inny rysunek.


Szkic.
Rzadko który święty został świętym wyłącznie za dobroć i normalność. Z reguły wskazuje się cnoty, zasługi, czasem męczeńską śmierć. Tu mamy człowieka, który był po prostu fajny. Owszem mądry, owszem uduchowiony, owszem głęboki, owszem. Ale jego głównym rysem charakteru była dobroć, wesołość i radość.
Spróbuję to wydobyć.


Twarz i ręce, odc. 1.
Wielu naprawdę fajnych ludzi myli radość z wesołkowatością. Stąd potem zadęcie i tromtadracja w - zwróćcie uwagę na smak tego słowa - hagiografiach świętych czy w ich oficjalnych wizerunkach. Tzw. portrety kanonizacyjne naprawdę czasem potrafią zniechęcić - nawet do patrzenia, a co dopiero mówić o naśladowaniu.
Świętość jest po pierwsze normalna. Święty nigdy nie wygląda jak nadmuchana żaba z wyłupiastymi od własnej świątobliwości oczami. Święty nie tyle wygłasza czy oznajmia, co mówi. I tak dalej. Święty się zwyczajnie, normalnie uśmiecha.
Czas na malowanie mimiki św. Filipa przyjdzie (zapewne) jutro. Dziś jedynie naszkicowałam zarys twarzy.


To był fajny, uśmiechnięty święty. To jest jego główny rys charakteru.
Oczywiście, radość i uśmiech to nie głupkowata wesołkowatość. To nie emocja, a stan ducha.
Radosną, dobrą twarz maluje się następująco: dolna warga wąska i dość długa (choć odruchem ikonopisarza jest malować szeroką i grubą), górna mocno zacieniona (tu schowana pod wąsami), kąciki ust zaczernione od góry, co je wizualnie podnosi. Oczy zwężone od dołu (podniesione, aż niemal poziome dolne powieki), brwi minimalnie uniesione. Kości policzkowe podkreślone, bruzdy przy ustach i pod kośćmi policzkowymi przyciemnione, w kącikach oczu koniecznie kurze łapki. Nawet u młodych ludzi, tylko wtedy delikatniejsze. Tęczówki częściowo schowane zarówno pod górną, jak i pod dolną powiekę. Spojrzenie idealnie wyrównane, żadnych lekkich rozbieżnych zezów, które dają efekt zamyślenia.
Ta twarz oczywiście wciąż jeszcze nie jest gotowa, no i broda nie ruszona zupełnie.


Twarz nabiera wyrazu. A całość ikony kolorów. Nie będzie ich dużo, i większość w tej chwili już widać.
Twarz to dla mnie najważniejsza część ikony, i dlatego zawsze od niej zaczynam, i potem aż do samego końca wprowadzam drobniutkie poprawki. Święty to nie jest ciepła klucha, którego wystarczy namalować z niewyraźną miną i rozjechanymi w pseudouduchowieniu oczami. Święci byli żywi, czasem myślę, że znacznie bardziej żywi od nas, zwyklasów. Święci są wyraziści, mocni, święci płoną wewnętrznym ogniem. Nie kluska w rosole, nigdy w życiu, no skąd.


Cienowanie sutanny, odc. 1.
Sutanna jest czarna, więc zdecydowałam się ją ścieniować na szarobłękitno. Choć szary na ikonach jest kolorem relatywizmu i pomieszania dobra (bieli) ze złem (czerń). Dodatek niebieskiego trochę to porządkuje.
Jutro mam nadzieję dokończyć cieniowanie.


Sutanna i biret wycieniowane. W modelarskim slangu ta technika nazywa się blacklining. 
Broda też już niemal gotowa. Dojdą, na sam koniec, delikatne białe włoski, żeby jeszcze ją uplastycznić.
Został do zrobienia różaniec, guziki sutanny, maksyma na zwoju i napis. Teksty będą po polsku, bo ikona przeznaczona jest dla Polaka. Nie ma co wydziwiać z demonstrowaniem, jak to doskonale znam łacinę i nie waham się jej użyć.


Filip był radosnym człowiekiem, i cytaty się po nim zostały też wesołe. Takie jak choćby ten tutaj: Ponure twarze nie pasują do radości Domu Niebiańskiego. Coś trochę jak z ojca Leona Knabita OSB, który powtarza: Z gębą jak cmentarz świata nie zbawisz :)
Na jutro został już tylko podpis i ikona będzie mogła ruszać do właściciela.


Już prawie.
W polskiej tradycji funkcjonuje kilka form zapisu jego imienia i nazwiska. Od Philippus Nerius, przez Filip Nereusz aż do Filip Neri. Uznałam, że nie ma co epatować łaciną, skoro mamy poręczne spolszczenie, a ikona też przeznaczona jest dla Polaka.
Czcionka też zwykła, tak jak zwyczajny i normalny był sam Filip. Współczesna italika leciutko stylizowana na XVI-wieczną.





Święty Filip Neri.
Finałowe zdjęcie w popołudniowym słońcu.
Już pojechała do właściciela.
Dziękuję.

3 komentarze:

  1. Próbowałem objaśnić bliskiej mi osobie na czym polega fenomen Pani ikonopisarstwa. Nie miałem przekonywujących argumentów więc użyłem hiperłącze do tego zapisu.
    - Myślę, że zadziałało :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakby co, proszę pytać. Może będę umiała odpowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na tym niewysokim poziomie żądza wiedzy została zaspokojona bieżącym tekstem :-) Z ciekawością będziemy śledzili następne wpisy dokumentujące postępy pracy nad następną ikoną.

    OdpowiedzUsuń