Vintage. Mocno vintage.
A dostałam toto w prezencie - wielki dzięki, Krzyśku!
Tak na oko, to model ok. 20-letni, patrząc choćby po żywicy. Żółta, lekko przezroczysta, twarda i krucha, taka jak w modelach Verlindena mniej więcej.
Instrukcyjka. No szału nie ma, bo i model prosty.
Kadłub. Całostka. Pod błotnikami szew po rozformowaniu, ale nie ma się czym martwić, ekrany i tak kompletnie to zakryją.
Ładne to jest. Fajnie zaprojektowane, dobrze odlane, formy niezużyte.
Drobnica. Z grubsza posortowałam ją na podzespoły.
Podzespół kołowy. Nie liczyłam, kółek może być nieco za dużo. Z uwagi na kruchość żywicy odcinanie ich od kostki może się okazać przygodą.
Podzespół gąsienicowy. Boję się, czy ta żywica jest w ogóle zginalna. Jakoś do tej pory nie dała mi się z tej strony poznać.
Podzespół drobnicowy. Znaczy różne tam takie, na pewno do czegoś, ale pierun na razie wie, do czego.
Podzespół duży, znaczy ekrany, wieża i lufa.
Lufa skrzywiona troszku i z bąbelkiem na wylocie. OK. Do wymiany.
Wieża. Ładna podobnie jak kadłub.
Ekran. Ładny.
Reasumując: nie uśmiecha mi się koncepcja użerania się z dolną częścią tego modelu (gąski i koła). Oznacza to, że być może pokażę go utopionego w błocie co najmniej do połowy ekranów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz