Figurka, która leżakowała w magazynku ładnych kilka (-naście?) lat. Leżakowała mimo ciekawego tematu i ogólnej mojej, wszem wobec znanej, sympatii do koni. Bo - to po pierwsze - strasznie pofragmentowana była. I nadlewki grube, i zanosiło się na dużo szlifowania. I fakt...
Zaś po złożeniu objawił się szkarad.
Koń - cóż. Każda noga innej długości, rzeźba przebrzydka, nieanatomiczna. Ludek z gębą z najgorszych wzorców S-Modelu, i też z anatomią na bakier. Całość porozlewana jakaś, jakby kopia robiona w kisielu, nie w silikonie.
No ale dobra.
Poklęlim, popyszczylim, zmalowalim.
I ciszej już nad tą trumną.
Adalbertus, skala 75 mm.
Nasz drogi Chomiczek popyszczył , pomarudził i jak zwykle wyszło małe cudeńko :)!
OdpowiedzUsuń