Mój gwiazdkowy prezent od Victoriusa. Wielkie dzięki, brat!
Pierwsza myśl, gdy na to cudo spojrzałam - jaki on jest malutki! Aż sprawdziłam skalę, czy na pewno 1/100. No tak, na pewno. Drobinka taka...
I takie drobinki odkrywały Australię.
Instrukcja, opisy:
Części:
Trochę pstrokaty mi się wydaje, ale większość tej pstrokatości robią kolorowe niderlandzkie bandery.
Poszycie cięte na pojedyncze deski. Ach. Ładne to będzie.
I ślicznie jak zwykle wyrysowany pokład:
Żagle. Tylko 6, to jeden z wczesnych galeonów, świeżo wyewoluowanych z karaki. Wielopiętrowe żagle pojawiły się kilkadziesiąt lat później.
(ale to wcale nie znaczy, że zbuduję go pod tzw. pełnymi żaglami. Pełne, w sensie wszystkie rozstawione, żagle w realnej przyrodzie nie występowały. No zresztą jest czas pomyśleć.)
Te dokładne Tomkowe schematy olinowania. Jak ja to lubię.
Laserki:
Płócienne żagle i banderki:
Tzw. cała reszta, czyli patyczki na maszty, żywiczne armaty, bloczki i rzeźby, laserowe lawety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz