Strony

piątek, 30 sierpnia 2024

Pędzelki

Pędzelków nigdy za dużo. 

Takie mam życiowe credo, no co ja mogę nieszczęsna. Przy czym, żeby było zabawnie, używam przeważnie po 2-3 pędzle - jeden tzw. bazowy, jeden do wściekłych detali, jeden do drybrushu, ciapciania i podkładowania. Reszta mojego prywatnego pędzelkowego Rogu Obfitości z reguły grzecznie czeka na swoją kolej w stojaczkach. 

Maluję modele od niemal 50 lat, i oczywiście, jako dzieciak używałam pędzli szkolnych, grubych, PRL-owsko bylejakich, ręcznie oporządzanych do pożądanej cienkości. Prawdziwe modelarskie pędzle pojawiły się, jak pamiętam, dopiero na początku lat 2000. 

Maluję dużo, ale pędzli za bardzo nie niszczę. Średnio licząc, pędzelek bazowy potrafi mi wystarczyć na ok. 4-5 miesięcy, w przybliżeniu 300-400 godzin pracy. Technicznie, oczywiście, staram się zanurzać włosie w farbie nie głębiej, niż na 1/3 długości, co chwila płuczę pędzelki w kubku, za wyjątkiem ciapciaków nie stawiam ich na włosiu. Specyfików typu "brush restorer" używam rzadko, z mydła roślinnego nie korzystam w ogóle. Moją Magiczną Mocą jest - uwaga! uwaga! - nałogowe oblizywanie pędzli. Co chwila dosłownie. I bardzo się burzę oraz obrażam, gdy jakaś firma od farbek nie zadba o odpowiedni (neutralny) smak pigmentu. No i ta technika nie nadaje się do stosowania w przypadku emalii, akryli Tamiyi oraz farb na bazie alkoholu. Gorzkość w pysku zostaje na długo. 

Kupując pędzle niemal hurtowo przekonałam się, że niestety, ale najgorsze są tzw. pędzle modelarskie. Zaś najgorsze z najgorszych sprzedaje Italeri. Tu dodatkowo bardzo niesympatyczny jest stosunek jakości do ceny: pędzle modelarskie są bylejakie, ale za to drogie jak jasny gwint. 

Kolejna obserwacja: pędzel megahiperdrogi wcale nie będzie megahiperlepszy od tzw. beleczego kupionego za 3 złote z Temu czy Ali. Będzie taki sam. Dodatkowo, ja z powodów etycznych nie używam pędzli z włosia naturalnego - zrobienie takiego pędzla co do zasady wymaga zabicia zwierzęcia. No więc nie, ten koszt jest dla mnie nieakceptowalny, na krzywdzenie zwierząt mojej zgody nie ma, pędzli naturalnych nie używam. Natomiast zdarzyło mi się kilka razy, że dostałam takie naturalne w prezencie czy w spadku modelarskim po kimś, kto już przestał malować a nie chciał, żeby dobro się zmarnowało. I tak jak obserwowałam te naturalne pędzle przy pracy, to one wcale nie są jakieś super. Gubią włosy, rozłażą się, niepewnie trzymają farbę. 

I ostatnia rzecz - ja się do pędzli przywiązuję. W sensie, że jak już znajdę taki, który dobrze mi leży w ręku i ładnie prowadzi farbę, to nie opuszczę go aż do śmierci. Jego śmierci. Gdy się rozlezie, awansuje na drybrushera a potem na ciapciaka, by na koniec swej kariery odejść do Krainy Wiecznych Malunków. 

Cały ten przydługi wstęp zmierzał ku jednemu: odkryłam otóż źródełko dobrych, syntetycznych pędzli. Odkryłam je na Temu. Zestaw 5-15 pędzli potrafi kosztować 5-20 złotych. Na zdjęciu poniżej - zakupy za złotych 76:


Wybierając pędzle szukałam raczej takich od zerówki wzwyż, aż do 00000. Grubszych używam rzadko. Zresztą oznaczenia też bywają niejednoznaczne, dwie pozornie jednakowe zerówki tego samego producenta potrafią się znacznie różnić grubością. Z drugiej strony nie jestem miłośniczką tzw. jednowłoskowców - jeśli w pędzlu jest za mała liczba włosków, farba zbiera się w krople zamiast ładnie wsiąknąć we włosie i dać się rozprowadzić. 


Oczywiście: wśród ok. 60 zakupionych w tej transzy pędzelków część okazała się popsuta. Nieprzydatna. Cóż, statystyka. Pędzlom z tzw. wyższej półki też się to niestety przytrafia. 


Tu dla odmiany zestaw, który miał się składać z identycznych pędzelków. No nie składa się. Jedne chude, drugie grube, włosie dłuższe lub krótsze. Cóż, mnie to nie przeszkadza. I tak dopiero w użyciu wyjdzie, które są dobre, a które nie. 


Tutaj zestaw do malowania paznokci. Nie za bardzo przydatna dla mnie jest ta miotełka i ten pędzel z najdłuższym włosiem - choć kumpel malarz mówi, że dobrze się tym maluje wąskie, cienkie linie, bo farba stopniowo spływa w dół włosia. Muszę popróbować. 


Dwa pędzelki o mojej ulubionej grubości, czyli 00 wedle oznaczeń producenta. Oba od razu trafiły do "bazowe - pierwszego kontaktu".


Owszem, nie są zbyt trwałe. Na zdjęciu poniżej są dwa identyczne, nieopisane żadnymi numerami: po prawej nowy dziewiczy, po lewej po ok. tygodniu używania. Włosie się rozlazło, powyginało, pędzel awansował na ciapciaka. 


A tych płaskich z zestawu paznokciowego używam do drybrusha. Są dość trwałe, choć śliczniutki płaściutki fason tracą po ok. 2 tygodniach. Ale wtedy po prostu maluje się nimi nieco inaczej. A odgięte na zewnątrz włoski można odciąć nożyczkami. 


Tutaj odłożyłam na bok te nieprzydatne z dwóch paznokciowych zestawów. "Kuleczka", czyli uchwyt z metalową kulką na końcu, ostatecznie znalazła zastosowanie - jako mieszadełko. 


Tu skóra siwego jabłkowitego konia, wycieniowanego za pomocą pędzelka w niebieskiej obsadce (4 zdjęcia wyżej). 


A tak wygląda jeden z mniej trwałych pędzelków (takich za 1,50 zł/sztuka) po użyciu go do nanoszenia suchego pigmentu. Awansował na ciapciaka. 


Chrome Metale GSW są zrobione na bazie jakiegoś wrednego rozpuszczalnika. Pędzli po nim domyć się w zasadzie nie da. W niczym, ani we white spiricie, ani w benzynie ekstrakcyjnej, ani w potężnym rozpuszczalniku nitro, ani w izopropylu. Więc, no cóż. Pędzle, którym te farby nakładam, są jednorazowego użytku. 



A teraz mały skok w czasie. Tak wygląda moja "niebieska 00" z poprzednich zdjęć w trzecim miesiącu intensywnego użytkowania. Już trochę się sfilcowała, ale nadal jest dobra jako pędzel bazowy. 


Kilka dni później:


Kolejny mniej więcej tydzień później. Tu już kończy się współpraca, pędzel rozłazi się, zaś po wyschnięciu w ogóle miotełkuje. 
Cóż. 
Awansował na ciapciaka. 



I po paru użyciach jako ciapciak. Jeszcze minimalnie nadawał się do drybrusha, zwłaszcza do wcierania jasnych metalizerów w ciemne, ale za to zaczął się sypać. Rozstaliśmy się po zrobieniu tego zdjęcia. Obecny adres tego pędzla to Kraina Wiecznych Łowów. 


Wzięłam kolejny "bazowy". Tym razem jeden z tych bardziej wypaśnych, kupionych z Włoch. Pędzel artystyczny, nie modelarski. Przed pierwszym użyciem wyglądał tak:





5 komentarzy:

  1. Taki zestaw pędzli ? Ja osobiście czekam , kiedy nasz drogi Chomiczek zacznie malować pazurki ; p !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytanie co jest bardziej nieetyczne: korzystanie z naturalnych włosi czy wspomaganie konsumpcyjnej machiny do robienia pieniędzy kosztem ludzi pracujących w nieludzkich warunkach (w tym często dzieci). Temu to fast fashion, marka która skupia się na tym by zarobić jak najwięcej jak najszybciej jak najmniejszym kosztem. Dopóki w nas, konsumentach będzie chęć kupowania z takich portali sprzedażowych dopóty takie firmy będą wykorzystywać innych w imię własnego zysku. Ja podziękuję, wolę zapłacić większe pieniądze, ale mieć pewność, że moje działania nikogo nie krzywdzą. Mamy wybór

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, mamy wybór. Przy czym tzw. dobre pędzle, markowe, większość modelarskich, też są często robione w Chinach. Na niektórych jest nadruk "Made in China", na innych nie.
      Dla mnie zabijanie zwierząt jest głęboko nieetyczne. Zabijamy, chociaż nie musimy, myśliwi np. polują dla zaspokojenia swoich chorych potrzeb. Prawdziwych futer też dziś nie musimy już nosić, mamy dużo lepsze materiały na ubrania. Przy czym, ja rozumiem, jeśli Tobie maluje się lepiej naturalnymi pędzlami. Przyjmuję do wiadomości, ale sama nie zamierzam używać.

      Usuń
  3. A fee ! Jak Ci mogło to do głowy przyjść ;) ?

    OdpowiedzUsuń