Strony

niedziela, 4 września 2011

Szarża pod Krojantami

Praca Dextera, mojego przyjaciela i Brata-W-Sercu, człowieka, który umie patrzeć.
Dzięki, Dexter, że zrobiłeś te Krojanty.
Późnym popołudniem 01 września 1939, około godziny 17.00, pułkownik Kazimierz Mastalerz wydaje rozkaz do ataku na stacjonujące oddziały XIX Zmotoryzowanego Korpusu Armijnego Heinza Guderiana. Stanisław Malecki na czele I- szego szwadronu gestem uniesionej szabli daje sygnał do rozpoczęcia uderzenia. Jest to moment historyczny - mamy do czynienia z pierwszą szarżą w całej II wojnie światowej. Oddział polski przyjmuje szyk luźny i rusza galopem. Niemcy otwierają z karabinów maszynowych ogień do Polaków jadących jeszcze w lesie, intensyfikują go, gdy ci wyskoczą na wolną przestrzeń. Padają pierwsi zabici i ranni, ale szarża nabiera animuszu, jeźdźcy z szablami w wyciągniętych rękach kładą się płasko na końskich szyjach. Po chwili dołącza i drugi szwadron, dowodzony przez rotmistrza Jana Ładosia. Przez pole szeroką ławą pędzi teraz około ćwierć tysiąca jeźdźców. Niemiecka piechota nie próbuje się bronić, i w popłochu porzuca swoje pozycje. Wydawałoby się, że sytuacja jest przesądzona na korzyść Polaków, gdy nagle zza zakrętu drogi prowadzącej do Chojnic wyłania się długa niemiecka kolumna pancerno - motorowa. Widząc grozę sytuacji, natychmiast otwiera ona ogień. Polacy, jadący pełnym galopem, nie mają możliwości wykonania nawrotu. To już nie walka, to rzeź kawalerzystów, polowanie na pojedynczych żołnierzy. Ginie wraz ze swym koniem prowadzący szarżę rotmistrz Eugeniusz Świeściak, jeźdźcy spadają bezwładnie ze zwierząt lub dają się mimowolnie ciągnąć po ziemi za nogi, wciąż tkwiące w strzemionach. Konie galopują bez jeźdźców, broczą krwią, padają. Pola i szosa zapełniają się trupami ludzi i zwierząt. Z pomocą usiłuje przyjść utworzony doraźnie odwód pułkowy na czele z dowódcą, ale i jego spotyka śmierć. Słychać cichy odgłos trąbki, kawalerzyści pod dowództwem rotmistrza Ładosia grupkami szukają chaotycznie odwrotu….

Skala 1/35.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz