Biogram okrętu
Armo jest moralnym spadkobiercą Jadara, co widać nawet po instrukcji. Szczątkowej.
"Montaż zestawu wykonać na podstawie planu i dołączonych fotek." Litości!
Kolejnym etapem upraszczania modeli mogą być zapakowane do pudełka dwie buteleczki - jedna z żywicą, druga z utwardzaczem i i silikonowe formy. "Części zestawu odlać z dołączonych komponentów". Niemożliwe? Czemu?
Kolejny zonk. Rysunek, który wygląda na skalę 1/700, wcale taki nie jest. Trzeba będzie go sobie przekserować do odpowiednich rozmiarów.
"Kup monografię okrętu i na jej podstawie wykonaj brakujące detale"?
Części. Kadłub ładny, fajnie zdetalowany, z miłej, suchej żywicy. Wytyki sieci przeciwtorpedowych tylko w pozycji złożonej, więc gdyby chcieć zrobić rozłożone, trzeba będzie pobawić się w małego szlifierza.
Zbliżenia. Ładne.
Schodnie zrobione z "ząbkowanych" paseczków żywicy. Litości po raz trzeci...
I metalowe lufy artylerii głównej.
Blaszka? Nie. Ani kawałeczka.
Można oczywiście dobrać relingi, poręcze, różne drutki i elementy pokładowego wyposażenia z różnych "Generic German" zestawów. Można, i okręt będzie wyglądał jak trzeba. Ale żeby wyglądał porządnie, trzeba się będzie narobić jak mały osiołek.
Okręt bez blaszek.
Absurd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz