Flowerka, jaka jest, każdy widzi.
Flowerka to instytucja sama w sobie. To legenda. To coś, co każdy modelarz okrętowiec mieć musi, bo się udusi.
Mam i ja.
Czekałam na tę ślicznotę ładnych parę lat, ale warto było. Bo, od razu mówię, "duże" flowerki - kartonowa w 1/100 czy 1/200, plastikowa w 1/144 - nie interesują mnie ani trochę. Zrobiłam już kiedyś model flowerki w 1/350, ale nie, to nadal nie do końca to. Za duże. I jednak toporne.
To tutaj jest żywiczne, delikatne i śliczne. I ma duże umpa-umpa, znaczy się, przepraszam... dużą blaszkę.
Instrukcja:
Mniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz