Nie jestem z pokolenia, które by doświadczyło uchodźstwa. Ja tylko miałam prababcię, która opowiadała o swoim uciekaniu w czasie wojny - przed Niemcami i przed ruskimi. Nic szczególnie złego w tych ucieczkach jej nie spotkało, wracała dość szybko do nieokradzionego, niezburzonego domu, nikt nie ucierpiał, nawet pies się ostatecznie odnalazł żywy i zdrowy. Ale pamiętam, że w tych jej opowieściach wybrzmiewało coś strasznie bezradnego, jakaś taka beznadzieja i rozpacz. Że niezależnie, jak człowiek się stara i dba, to i tak zawsze w końcu przylezą jakieś żołdaki i trzeba będzie uciekać.
Co zabiera ze sobą uciekający w ten sposób człowiek? Babcia uciekając przed ruskimi zabrała krzesło. I modlitewnik. Przypadkowy jakiś przedmiot schwycony w panicznym zamieszaniu. Potem z tym krzesłem wracała do domu. No tak, ona miała szczęście, wszyscy przeżyli.
Ukraiński MiniArt wypuszcza ostatnio cały cykl uchodźców. Datowany (i wyglądający) na lata 30.-40. XX wieku, ale - czy tylko dla mnie? - gdzieś w podtekście przebija tam rok 2022. Te wszystkie babuszki z kotami pod kurtką, te kobiety dźwigające na plecach kulawego starego psa. Albo ta rodzina muzyków, współczesna zupełnie, ukraińska - jedno z małżeństwa zabrało swój instrument, bo to było coś niedużego, nie pomnę już, skrzypce, może flet? - drugie targało walizkę i kota, swojego fortepianu czy harfy uratować nie zdołało. Dotarli bezpiecznie do Polski, dobrzy ludzie pożyczyli czy podarowali fortepian, znalazła się praca w jakiejś orkiestrze. I kot też doszedł do siebie.
W tym zestawie dostajemy dwoje ludzi, może też małżeństwo, i załadowane na dziecięcy wózek klamoty. Mężczyzna ma stary plecak, a w rękach wypchaną walizę i futerał ze skrzypcami albo altówką. Kobieta spakowała kilka obrazów. Ale czemu w dziecięcy wózek? Co tam się stało, że w wózek?
Ja sobie jeszcze na własną rękę dołożę do tej scenki kota bądź psa.
Tylna strona pudełka:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz