Śliczności od Roberta. Dziękuję.
Henryk I Jaworski pozostawił po sobie dwa unikatowe zabytki średniowiecznego Śląska. Pierwszym z nich jest książęca wieża mieszkalna w Siedlęcinie, wzniesiona przy przeprawie przez Bóbr. Jej powstanie, w oparciu o badania dendrochronologiczne, datuje się na lata 1313-1315. To jedna z największych tego typu budowli w Europie. Jej kamienne mury wznoszą się na planie zbliżonym do prostokąta o wymiarach 20 na 14,5 m. W pierwotnej formie miała trzy kondygnacje oraz piwnice i otoczona była murem obronnym i fosą. Wieżę oryginalnie wieńczył krenelaż, którego ślady do dziś widoczne są na najwyższej kondygnacji wieży. Badania archeologiczne wykazały, że w murze obronnym znajdowała się niewielka wieża bramna, do której prowadził most. Sama wieża to jednak nie wszystko. Jej wnętrze kryje bowiem prawdziwy skarb. Około roku 1346, jej główną salę, ozdobiono malowidłami. Na wysokiej klasy polichromiach przedstawiono wątki opowieści o rycerzu Okrągłego Stołu, Lancelocie z Jeziora, a centralną część kompozycji na południowej ścianie auli utworzyło przedstawienie św. Krzysztofa. Malowidła wykonano barwnikami roślinnymi na suchym tynku. Artysta najpierw zaznaczał na czarno kontury postaci, a następnie wypełniał je kolorami, choć ostatecznie część ze scen nigdy nie została ukończona. Prawdopodobnie zaważyła na tym śmierć fundatora.
Drugi z wspomnianych zabytków to przypisywana księciu płyta nagrobna, będąca pierwotnie częścią większego grobowca tumbowego. Pierwotnie znajdowała się ona w kościele Franciszkanów w Lwówku Śląskim. Dziś podziwiać ją można wmurowaną w wewnętrzną ścianę klatki schodowej lwóweckiego ratusza. Przedstawia rycerza lub księcia i damę w geście połączonych dłoni. To jedyny taki zabytek z terenów Śląska. Owszem, podwójne nagrobki znajdziemy w Opolu, Legnicy czy Henrykowie, gdzie z żoną Gutą spoczywa brat naszego bohatera, Bolko II Ziębicki. Gest dextrarum iunctio i zwrócone ku sobie postacie czynią go jednak wyjątkowym. Jak wspomniałem, nie ma pewności co do przedstawionych osób. Brak na płycie inskrypcji, hełm pozbawiony jest klejnotu a tarcza, pierwotnie z pewnością malowana, nie posiada żadnych śladów wypukłej rzeźby, umożliwiającej odczytanie herbu. Ostatnio przyjmuje się jednak, że jest to w istocie płyta nagrobna księcia Henryka i jego żony Agnieszki, córki króla polskiego i czeskiego Wacława II.
Był zatem Henryk nie tylko ambitnym politykiem i wojowniczym księciem, ale i rycerzem w pełni oddanym fin'amor.
Henryk pozostawił potomnym jeszcze jedno, zagadkę swojej śmierci. W maju 1346 roku Henryk wydaje bowiem swój ostatni dokument. Potem znika. Robi to na tyle skutecznie, że jego śmierci czy pochówku nie wymienia żaden nekrolog klasztorny z Lubiąża, Henrykowa, Krzeszowa, Kamieńca czy Strzelina. Wszyscy inni zmarli w tym okresie Piastowie świdnicko-jaworscy są tam wymienieni. Być może zatem śmierć księcia miała miejsce poza granicami Śląska. Zachowała się co prawda notatka z XVIII wieku, mówiąca że dnia 30 maja 1738 roku szczątki księcia pochowanego w opactwie cystersów w Krzeszowie złożono w miedzianej trumnie i pochowano w specjalnej tumbie. Czy to były jednak jego szczątki?
Natknąłem się nie tak dawno na ciekawą hipotezę, w myśl której Henryk miałby właśnie w maju 1346 roku wyruszyć do Francji w orszaku Jana Luksemburczyka, a 26 sierpnia zginąć w bitwie pod Crecy. Czy jego relacje z królem Czech były jednak na tyle bliskie, tym bardziej, że nie wiązała go z Janem żadna zależność lenna, by wziąć bezinteresowny udział w tej eskapadzie? Najpierw był mu wrogiem, później sojusznikiem, otrzymując w dożywotnie władanie Hradec Kralowe i Trutnov w Czechach, a na Śląsku księstwo głogowskie i Kąty Wrocławskie. Dodajmy do tego odziedziczone księstwo jaworskie i zdobytą wschodnią część Łużyc ze Zgorzelcem a uzyskamy pokaźne władztwo czyniące z niego bodaj najsilniejszego Piasta na Śląsku. Miałby to wszystko porzucić dla rycerskiej przygody?
A może właśnie tak było? Henryk po śmierci żony Agnieszki, około 1337 roku, nie żeni się po raz drugi. Zleca za to wykonanie wspólnego nagrobka. Zamawia też malowidła w wieży w Siedlęcinie, gdzie obok przygód bohaterów eposu arturiańskiego znajdzie się miejsce także dla wymownej ilustracji sentencji memento mori. Porzuca wreszcie księstwo i rusza w świat z mieczem w ręku i z imieniem zmarłej ukochanej na ustach.
To dopiero byłaby historia.
Do malowania postaci księcia jaworskiego posłużyła mi figura z Claymore Castings. Producent przypisał ją pierwotnie jednemu z bohaterów bitwy pod Crecy, bratu francuskiego króla Filipa VI, Karolowi II hrabiemu Alencon. Zbieg okoliczności? Nie sądzę ... Figura spodobała mi się na tyle, że nic w niej nie zmieniałem. I tak głowę Henryka zamiast hełmu garnczkowego z pysznym pióropuszem, chroni łebka z zasłoną na zawiasie czołowym. Wiek XIV wprowadza bowiem wiele nowinek w dziedzinie uzbrojenia. Stare rozwiązania odchodzą do lamusa. Hełmy wielkie częściej spotykamy w przedstawieniach heraldycznych i podczas turniejów niż na polach bitew. A wspomniany pióropusz widnieje właśnie na jednej z pieczęci książęcej oraz na kwartniku, monecie z mennicy w Lwówku Śląskim.
Skala, niezmiennie 28 mm.
Kolejna perełka ! Tradycyjnie proszę o więcej !
OdpowiedzUsuńŚwietna opowieść i figurka zacna
OdpowiedzUsuńTo się nazywa mieć wiedzę i przyciągnąć uwagę słuchacza. Przyłączam się do prośby o więcej Piastów Śląskich.
OdpowiedzUsuń