Wydane na formacie A3, z klejonym grzbietem.
Lakierowana okładka,
6 arkuszy rysunków na offsecie,
5 arkuszy wręg i szablonów również na offsecie,
12 arkuszy z częściami na białym, delikatnym, miło wyglądającym brystolu,
1 strona opisu wraz z rysem historycznym.
Rysunki montażowe wyglądają sympatycznie. Czysta, czytelna kreska, normalny układ, nie szaro-szare rendery. I sporo ich. Podobają mi się.
Arkusze z wręgami. Klasycznie, wzdłużnica, wodnica, wręgi i dodatkowa "podwodnica". W 200 taki układ może być nieco wiotki, dla mnie w 400 będzie idealny:
Arkusze z częściami okrętu. Popatrzcie na to śliczne, waloryzowane deskowanie pokładu:
Łopatki śrub wydrukowane w kolorze żółtobrązowym, nie metalizowane. Ładny, nie agresywnie czerwony kolor części podwodnej:
Samoloty, katapulty i dźwigi. Już się cieszę na wycinanie ażurków:
W Inowrocławiu pokazał się model testowy SLC, wykonany przez Adama Spiliszewskiego. Oczywiście 1/200 i oczywiście standard, czyli coś, czego w moim wykonaniu na pewno nie zobaczycie. Fotografowałam SLC w niedzielę, czyli już po tym, jak jakaś sierotka ułamała mu maszt z anteną radaru:
I ostatnia fotka - wasz ukochany recenzent jak sroka w gnat zagapiony w w/w model:
Nie da się ukryć - wygląda ekscytująco. Już go sobie zmniejszyłam, wkrótce chyba zatekturkuję wręgi.
Wybrałaś oczywiście jeden z najbrzydszych okrętów drugiej wojny?
OdpowiedzUsuńA jest tyle ładnych... angielskie "Country", niemieckie "Hippery", ba, choćby amerykańskie "Brooklyny"... :D
No ale cóż... wiem, że takie lubisz :)))
Archelaos
Oczywiście, że wybrałam największe brzydactwo, jakie miałam pod ręką. Osobiście również uważam SLC za wyjątkową szkaradę. Dlatego właśnie wkrótce zacznę go robić.
OdpowiedzUsuń