Dawno nie lepiłem
niczego latającego; nie ze względu na jakieś szczególne animozje,
ale…
Najbardziej ciekawią mnie modele okrętów, które w kartonie są dostępne w sporym wyborze w przyzwoitych rozmiarach, głównie dzięki firmie JSC, natomiast samoloty – wszystko jest zdominowane przez 33-kę! Nieraz korciło mnie sklejenie czegoś, co nie będzie wymagało pół roku pracy; szczególnie ciekawią mnie wszelakie latające etażerki, parasole itp. sprzęt rozmaitego użytku, tylko… co potem zrobić z „meblem” o rozmiarach pół metra na pół metra?! Zdarzają się czasem wycinanki uproszczonych modeli w 50tce – to już krok we właściwa stronę, ale jeszcze to nie dość; taki model jest w końcu tylko nieco mniejszy od 33-ki!
Ostatnio, w Szczecinie na Paprykarzu (październik 2013), wpadła mi w ręce wycinanka bodaj firmy WIR (może kłamię), przedstawiająca sympatyczny samolocik Fokker D-VI, o konstrukcji kanciastej w pięknym kamuflażu wzorkami lozenge. „Przyswoiłem” ją sobie, choć model był duży – właśnie 1:50. W trakcie oglądania wieczorem łupów z giełdy, w pewnym momencie Kasia stwierdziła:- wiesz, ale w setce to byłby całkiem fajny model…
I to było to!
Zaraz po powrocie wsadziłem zeszycik pod kserokopiarkę, a potem wydruki poszły pod nóż!
Najbardziej ciekawią mnie modele okrętów, które w kartonie są dostępne w sporym wyborze w przyzwoitych rozmiarach, głównie dzięki firmie JSC, natomiast samoloty – wszystko jest zdominowane przez 33-kę! Nieraz korciło mnie sklejenie czegoś, co nie będzie wymagało pół roku pracy; szczególnie ciekawią mnie wszelakie latające etażerki, parasole itp. sprzęt rozmaitego użytku, tylko… co potem zrobić z „meblem” o rozmiarach pół metra na pół metra?! Zdarzają się czasem wycinanki uproszczonych modeli w 50tce – to już krok we właściwa stronę, ale jeszcze to nie dość; taki model jest w końcu tylko nieco mniejszy od 33-ki!
Ostatnio, w Szczecinie na Paprykarzu (październik 2013), wpadła mi w ręce wycinanka bodaj firmy WIR (może kłamię), przedstawiająca sympatyczny samolocik Fokker D-VI, o konstrukcji kanciastej w pięknym kamuflażu wzorkami lozenge. „Przyswoiłem” ją sobie, choć model był duży – właśnie 1:50. W trakcie oglądania wieczorem łupów z giełdy, w pewnym momencie Kasia stwierdziła:- wiesz, ale w setce to byłby całkiem fajny model…
I to było to!
Zaraz po powrocie wsadziłem zeszycik pod kserokopiarkę, a potem wydruki poszły pod nóż!
Rzecz wyglądała
smakowicie i – co ważne przy moim typowym tempie pracy – nie
wymagała
uwzględnienia poszczególnych etapów budowy w harmonogramie kolejnych Planów
6-letnch!
No
i w końcu po ok. dwóch miesiącach pracy od czasu do czasu - zapowiedziany
finał! Modelik,
zgodnie z oczekiwaniem, kleił się bezproblemowo i szybko, nie wymagał żadnych
uproszczeń, a co niebagatelne, posiada właściwe gabaryty i nie będzie zajmował
dużo miejsca na półce. Godny polecenia wszystkim nie posiadającym własnej willi
ani wolnej sali muzealnej…
A zdjęcie z grosikiem dla oddania wielkości?
OdpowiedzUsuńna razie wygląda "takse". Dorzuć grosika i współczynnik "WOW" pójdzie znacząco do góry :)
i chyba źle wychyliłaś lotki na górnym skrzydle. Powinny być swoim przeciwnościami tj. jedna w górę, a druga w dół.
Lovely build. one of my favourite planes.
OdpowiedzUsuńBrawo i proszę o więcej takich cudeniek. Nawet bez grosika.
OdpowiedzUsuń