Zamiast przedświątecznych zakupów, porządków, i całej tej merrychristmasowej histerii.
Pomalowałam sobie ryjek Zombie Santa.
Scibor Monstrous, skali nie podejmuję się określić. Cudna rzeźba. Samo się malowało. Oprócz łebka w scence udział wzięła podstawka ze skali 54 mm od jakiegoś krzyżackiego rycerza, kałach z magazynku, misiek nieznanej proweniencji (kupiony na giełdzie w Lublinie), i cztery papierki po czekoladowych cukierkach Vobro,
Cukierki bezwstydnie zeżarłam.
Ryjek taki paskudny że aż cudowny
OdpowiedzUsuń