Druga moje Emilka, tym razem ciut większa.
Tutaj recenzowałam tę samą Emilkę, tego samego producenta, tyle że w skali 1/144. I o tej obecnej, 1/72, właściwie mogłabym powiedzieć to samo, więc skupię się bardziej na różnicach w stosunku do mniejszej.
Instrukcja identyczna, o ile pamiętam.
Kadłub. Wielki. Wciąż mam w pamięci tamtą maluśką. Wydrukowany czysto, na jednej z burt widać pod światło artefakty z druku, ale warstwa farby powinna to załatwić.
Podstawka. Taka sama. Popatrzyłam, odłożyłam na bok.
Sterówka. Poręcze odstają od ścianek, całość wydaje się delikatniejsza.
Stelaż nad nadbudówką. Ewidentnie delikatniejszy. W transporcie nadłamała się jedna z "rurek", się bezśladowo doklei.
Wyposażenie sterówki. Chyba takie samo, choć znów delikatniejsze.
Odbijacz posiada fakturę. Jakby sieci czy bardzo grubego płótna. Jaki fajny efekt.
Koła ratunkowe i opony do wywieszenia za burtę. Trochę pokruszone, ale nic nie zginęło. Będzie klejone.
Ramka z przezroczystej żywicy, z lampkami. Przyda się.
Arkusik astralonu na szybki, mała kalkomania:
I zdjęcie pokazujące, jak Duchu Czarny w okamgnieniu zasiedlił puste chwilowo pudło. Wie kocisko, co dobre.
Urocze, słodkie maleństwo. Emilka znaczy, bo Duchu jest owszem uroczy i słodki, ale na pewno nie jest maleństwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz