Miałam w magazynku szalony okręt - Hebeschiff Vulkan, czyli po naszemu okręt warsztatowy Kaiserliche Marine. Bardzo specjalistyczna jednostka, do serwisowania okrętów podwodnych. Pokraczny katamaran. Miałam też drugi, równie szalony model - amerykański prototypowy samolot, spodek latający, Avrocar AZ-9. Okręt w 1/350, spodek w 1/72... a co mi tam. Pożeniłam jedno z drugim.
Historyjka jest taka: leciało se UFO i se to UFO wpadło do wody, i przypłynął okręt, żeby toto wyciągnąć. Z katastrofy UFA uratował się UFO-kot, siedzi wściekły na łbie posągu, jest mokry i zaraz nastuka ratownikom. W lokalizowaniu UFA pomaga ratownikom batyskaf i 3 żywe delfiny.
Okręt umocowałam na rosochatym korzeniu, który znalazłam pod Wrocławiem, pod spodem dodałam "underwater" z różnych magazynkowych chabazi. Taflą wody zrobiłam z kawałka plexi, na który naciapciałam Water Gel Vallejo, i podmalowałam go. Underwater jest malowany akrylami i suchymi pigmentami, sam okręt też. Trick malarski - underwater malowałam dość ciemno, okręt jaśniej niż powinnam. Ot, kontrast maleńki taki.
Skala 1/350. Delfinów szukajcie sobie sami.
Cóż...viribus unitis!
OdpowiedzUsuńTylko... zaraz... a właściwie w jakim celu te Szwaby to robią? Czy przypadkiem nie chcą wcielić UF-a do c.k. Marine?!
Najlepiej oddany klimat podwodny jaki kiedykolwiek widziałem.
OdpowiedzUsuńPanowie, czapki z głów.
Pozdrawiam
Adam