Te twarze...
Jestem wielką fanką Sciborowego rzeźbienia. A zwłaszcza jego twarzy. Nawet te maluśkie, krasnoludzkie, mają wyraz i życie. A co dopiero większe... jak te tutaj.
Formalnie, to to są jakieś objectivy. Albo elementy do stworzenia własnych podstawek. Kamienne, nadwerężone przez czas, połupane. Pierwsze moje skojarzenie - strącona przez orków głowa starodawnego króla we Władcy Pierścieni, na Rozstaju Dróg. Drugie - ja to chcę pomalować na różowo, znaczy na żywe twarze, nie na kamienie.
Przyszło toto w ciasno wypchanym blistrze:
Zawiera trzy łebki. Znaczy trzy podstawki.
Pierwsza. naprawdę szkoda robić z niej kamień.
Druga. Cokolwiek skwaszona.
I trzecia. No toć istny kamienny Jezus.
Piękne są.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz