Taki ot, mały, zwyczajny stateczek.
Latarniowce (lightships, Feuerschiffe) to różnej proweniencji statki - stare kutry, trawlery, itp.) - na których stawia się wieże latarniowe i na stałe cumuje w ważnych albo trudnych nawigacyjnie miejscach; takie latarnie morskie na wodzie. Przeważnie nie mają nawet własnego napędu, bo i po co? Uwiązane na sztywno grubymi linami albo łańcuchami dzień po dniu, rok po roku pełnią żmudną, nieefektowną i jakże potrzebną służbę.
Modelik, który dziś prezentuję, zrobiłam na bazie wycinanki Texela-10 z JSC, ale przedstawia on historię, która Texelowi-10 nigdy się nie zdarzyła - stała się za to udziałem jego brata Texela-11. Oba cumowały u holenderskich wybrzeży, gdzieś na szlaku wodnym; po jakimś szczególnie silnym sztormie Texel-11 urwał się z łańcuchów i wyrzucił na strąd. Nie wrócił już do służby, rozebrano go na złom.
Na zdjęciach Texel-11 nie wygląda na jakoś mocno poharatanego, stąd i mój latarniowiec jest niemal nieuszkodzony. Pozostał mi po nim apetyt na zrobienie starego, rozsypującego się na plaży wraka...
Kiedyś go zrobię.
Skala 1/400.
Najpierw - Kot. A raczej Pan Kot: załoga zeszła ze statku, ale On oczywiście został...
I całość dioramki z podpisem:
Bardzo mi się podoba. Nie tylko wykonanie, które jest na wysokim poziomie, ale także (albo przede wszystkim) klimat tej scenki. Jest niesamowity.
OdpowiedzUsuń