piątek, 18 maja 2012

Torpedowiec "Groznyj", 1904 r. - BM, skala 1/200

A teraz bezlitośnie przejadę się po Juriju Gromyku. Oj przejadę...!

"Groznyj" to jeden z typowych rosyjskich torpedowców początku XX wieku, uczestnik (szczęśliwy! - przeżył) bitwy pod Cuszimą. Klasyczna, ładna, mała rzecz.

Historia okrętu - po rosyjsku:

Instrukcja budowy - reprodukuję wersję polską:
Rysunki montażowe:
Marudzenie czas zacząć: rendery wyglądają normalnie, akceptowalnie, ale znając metodę projektowania Gromyka wiem, że w trakcie budowy modelarz nie raz zaduma się głęboko: a gdzie toto przykleić? albo jak to uformować? albo co Autor miał na myśli, pomijając na arkuszu rysunek tej części? Nie wszystkie części znajdujące się na arkuszach będą uwidocznione na rysunkach, mogą się też pojawić błędne oznaczenia. Wszystko stąd, że Gromyk projektuje w wielkim pośpiechu i że ani on sam nie klei surówek, ani chyba nie robi tego nikt inny.

Arkusze z częściami:
Wręgi na offsecie, reszta na miłym, gładkim, dość sprężystym kartonie.

Kolory wydruku modelu wydają mi się zbyt ciemne, zwłaszcza pokład, ale może po prostu się czepiam. Zresztą owo "zbyt ciemne" oznacza zbyt ciemne o jeden, dwa tony, nie więcej. Bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się natomiast sposób zaprojektowania niektórych detali.

Popatrzcie np. na części 19.1 (arkusz z wręgami, prawy dolny róg). Są to nóżki od wind linowych. Rysunek montażowy na środkowym arkuszu, na dole. Nie o to chodzi, że tego się nie da wyciąć i skleić: nawet w 400 się da. Problem w tym, że po sklejeniu to po prostu nie wygląda. Jest nieładne.

Szalupy (części 20 i 22): Gromyk każe sklejać wewnętrzną skorupkę i oklejać ją od zewnątrz deskami poszycia, potem do środka ławeczki i reszta. Tu, po sposobie zaprojektowania łódek, doskonale widać, że Gromyk jest projektantem teoretykiem i że nikt nie skleja testowo jego modeli. Owszem: taka łódka tez się da skleić, ale wystarczy minimalny błąd cięcia, a całość dostaje nienaprawialnych zwichrowań. Człowiek namęczy się, nadłubie, a potem i tak wyjdzie mu zdefasonowana buła do hamburgera, nie łódka.

Część 6.3.a, pokład dziobówki. Należy go uformować w wielorybi grzbiecik - fajnie, tylko należy pamiętać, żeby ściąć sam koniuszek narysowanego na ostro dziobka, jeśli chcemy uniknąć brzydkich podgięć kartonu w tym miejscu. Drobiazg, oczywiście. Kolejny dowód teoretyczności projektu.

Najgorsze paskudztwo tej wycinanki zostawiłam sobie (i Wam) na deser. Części 4.1., lewa i prawa, poszycie dna. Gromyk eksperymentował ostatnio z poszywaniem dna z łączeniem na stępce, właśnie tak, jak narysował na Groznym. Część trzeba wyciąć, uformować przed sklejeniem (w trzech płaszczyznach), skleić, raz jeszcze uformować od wewnątrz na obło, i dopiero taką skorupkę kleić do wręg. Da się to zrobić, ale  nie wiem, czy w dobrze wyglądającym standardzie. Obawiam się, że bez szpachlowania się nie obejdzie.

Projekty Gromyka mają to do siebie, że są nieprzyjazne modelarzom, niestety. Bardzo często nie uwzględniają grubości kartonu, co sprawia, że np. ciasne zwinięcie czegoś w rurkę może się okazać problematyczne. Ja sobie Groznego skleję, w 400 jak zwykle i do linii wodnej jak zwykle, ale tym, co będą chcieli kleić w standardzie i z dnem, już teraz współczuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz