Dzisiejszy wpis zawdzięczamy Ani, która przywiozła do Gdańska wielkie pudło z grą i poświęciła tzw. większe pół niedzieli (19 sierpnia) na przeprowadzenie rozgrywki. Dziękuję!
Recenzja gry (również autorstwa Ani) jest TUTAJ.
Zaczęłyśmy ok. 9 rano, skończyłyśmy przed 15.00.
Rewelacyjna gra. Bo gracze nie grają przeciw sobie, tylko sobie nawzajem pomagają.
Rozegrałyśmy 3 pierwsze misje (z 9 dostępnych): Ucieczkę z lochów pod zamkiem, Uwolnienie Lily i Eksplorację Kryształowych Podziemi (nazwy moje własne, oryginalnych oczywiście nie pamiętam). W roli stołu do gry wystąpiło łóżko o wymiarach 200x140 cm - i ledwie się na nim zmieściłyśmy.
My i współuczestniczące Koty... z moich sześciu pomagały nam trzy - Bućka (na zdjęciach wyżej i niżej), rudy Dyzio i biała Kleksia.
Zaś rudy Kiwak Dodo niemal całą rozgrywkę przespał na moich kolanach, podnosząc wrzask, gdy tylko usiłowałam go odnieść do kojca.
Ważną rolę w scenariuszach odgrywa Zamkowy Kot Puszek, nieubłaganie atakujący mysią drużynę. Jest poważnym przeciwnikiem, silnym i wielkim, a do tego ma dwa ataki. Na planszy reprezentowany jest przez żeton Łapy; śmiałyśmy się z Anią, że moje "Puszki" godnie go zastępowały. Zwłaszcza Bućka, z rozkoszą przewracająca figurki.
A Doduś spał...
Bajzel w całej rozciągłości. Z Puszkiem czającym się ;)
Myszki przygotowane do malowania. Pomaluję je, jak tylko znajdę czas.
Plansze, karty, żetony... Świetnie się grało. Ja nie jestem doświadczonym graczem, więc nie umiem ocenić Magii i Myszy na tle innych gier - ja tylko miałam mega fun, bawiąc się cudownie.
Puszek w wykonaniu Kleksi. Znaczy Puszek Depczący Po Kartach :)
I Puszek w wersji Dyzia, czyli Puszek Rozleniwiony ;)
Dodatkowym smaczkiem gry są specjalne kości, oznaczone symbolami.
Ja chcę powtórki. Szybko chcę powtórki :)
To ja dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńA dostępnych misji jest aż 11 :-)