piątek, 8 października 2021

Inbox - Wydawnictwo Seahorse - Armed Virginia Sloop + przydasie - skala 1/100

 Ależ sobie frajdę zrobiłam. 

Slup w wersji cywilnej to jednomasztowy żaglowiec ożaglowany grotem i fokiem. Sloop-of-war to z kolei nieklasyfikowany (unrated - chodzi o rangi okrętów w zależności od ilości dział) z reguły trójmasztowiec. W XVIII-XIX wieku z małych cywilnych slupów (w Polsce lepiej chyba nazywać je jachtami) slupy wojenne robiło się poprzez uzbrojenie ich w kilka armat. Były małe, mocno dożaglowane, szybkie i sprytne. Świetnie nadawały się na okręty korsarskie, jak kto lubi. 

Całkiem niezłym, również w kontekście dziś recenzowanego modelu, przykładem slupa jest amerykański USS Providence. Myślę, że można go uznać za pierwowzór modelu. 


Tomek Weremko, właściciel wydawnictwa i projektant, to najlepszy polski macher od żaglowców. Czuje temat, umie go, jest perfekcjonistą. Modelarsko jego projekty są do bólu przemyślane, co czyni z nich modele mega przyjemne w budowie. I nieuproszczone, co dla mnie osobiście ma spore znaczenie. Nie lubię modeli uproszczonych, przepraszam. 

Kupiłam sobie zestaw do slupa, czyli wycinankę z przydasiami. 

Zaczynając tym razem od przydasiów: żywiczne armaty i falkonety...


Laserowe lawety do armat:


Komplet bloczków i drzewc na maszty i reje:


Wydrukowane na cieniutkim batyście żagle i bandery:




Laserowo palone detale, w tym podposzycie:


Oczywiście wręgi też na laserze:


Sama wycinanka to zeszyt A4. 


Rysunki normalne, nie rendery, a pomocniczo zdjęcia (dobrej jakości) z budowy prototypu:



Wszystko opisane, rozrysowane, detalicznie podane średnice i grubości, kolory lin, miód orzeszki normalnie. W opisie mamy zwrócenie uwagi na ważne drobiazgi, typu kolejność przyklejania elementów. 


Kolorystyka modelu bardzo ładna, a i karton dobrej jakości. Części w sumie niedużo, no ale wiadomo: żaglowca to nie ilość części robi, a sznurki i żagle. 


Prześliczne deskowania pokładów. Choć gdyby Tomek zdecydował się kiedyś na pokłady palone laserem, przygarnęłabym. 




Opis jest też po angielsku. Miłe. 


Na zestawieniówce olinowania mamy podane grubości nici. 


I teraz tak: zaczęłam go budować od razu, choć nie powinnam, bo mam ileś innych zamówień. Ale on był tak śliczny, że nie zdołałam się oprzeć. Buduje się relaksacyjnie, bez głupich błędów, bez podstępów projektanta, bez niesklejalnych części. 

Słodziątko małe po prostu, no. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz