Ta diorama powstawała w bólach i z przerwami grubo ponad 2 lata.
Najpierw - to było z kolei jakieś 15 lat temu - zobaczyłam na własne oczy poskładany, zbudowany kartonowy model platformy wierniczej Bredford Dolphin z JSC. Zobaczyłam go w skali 1/400, bo taki był oryginalny projekt. Zobaczyłam i wpadłam z zachwytu w stupor.
Kupiłam sobie nawet tę platformę, ale od razu zobaczyłam, że jest dla mnie rozmiarowo za duża. Zmniejszyłam ją na ksero do 1/700, to zrobiła się brzydka. No ale nic, trzeba to trzeba, pomalujemy. Gorzej, ze JSC wydało do niej, w 1/400, lasery. Jasne, ja mogę wyciąć kratownice w 1/700, ale...
Kolejne kilka lat później namówiłam Bartka Czołczyńskiego, szefa JSC, żeby mi wydrukował platformę w 1/700. Wraz z laserkami, offsetowo, porządnie. Wydrukował. Odebrałam, pozachwycałam się, odłożyłam na zaś.
W 2015 r. z kolei byłam ze służbową wizytą na stojącym w Gdyni USS Jason Dunham, DDG-109, typ Arleigh Burke. Zachwyciłam się. Kupiłam model - HobbyBoss, 1/700.
Podczas urlopu w lipcu 2019 rozgrzebałam platformę. Tak, wydawało mi się, że 3 tygodnie starczą, by ją zbudować... tja. Akurat. To jednak skomplikowane paskudztwo jest. Pojawiły się pilniejsze zamówienia, odstawiłam platformę, jakoś w połowie 2020 znowu trochę przy niej podziałałam. Wtedy też w końcu skrystalizował mi się pomysł dioramy - "arlejburek" mijający gdzieś na morzu platformę. Kupiłam podstawkę - Coastal Kits - zaaranżowałam scenkę. Tak, ze świadomością, że okręt przechodzi stanowczo zbyt blisko, i że gdyby coś takiego w realu, kilka łbów by poleciało. W tym kapitański na pewno.
OK. Jeszcze ze dwie przerwy na jakieś pilne zamówienia, i zbudowałam w końcu i platformę, i okręt. Ale czegoś mi tam brakowało. Jakiegoś domknięcia tej opowieści. Kombinowałam z tym i z owym, i wciąż nie, wciąż nie to. Aż w końcu pomyślałam o wpychających się "na trzeciego" żaglówkach. Całym stadzie żaglówek.
Żaglówek mi się robić od podstaw oczywiście nie chciało... na szczęście wydrukował mi je 3D Mariusz Maly. Wydrukował, przyszły, pomalowałam, mam.
Ludki to z kolei ION Models, polska firma. Merytoryczną pomocą co do detali związanych z platformą ochoczo służył z kolei Robert, pracujący na podobnym takim czymś.
No. I w końcu gotowe.
Skala 1/700.
Superaśne ! Po prostu rewelacyjne !
OdpowiedzUsuńWyszło super!
OdpowiedzUsuńHm...i ani słowa o zabłąkanym sowieckim śmigłowcu na lądowisku. A tan tam skąd się wziął?
OdpowiedzUsuńA se przyleciał. Bo mógł.
OdpowiedzUsuń