Cudeńko.
Nao, karaka, karawela - wszystko to typowe okręty tamtych czasów (przełom XV i XVI wieku). Różniły się głównie takielunkiem, wyróżnia się też typy ze względu na kształt rufy czy inne rozwiązania konstrukcyjne. Krótkie, pękate grubasy z wysokimi kasztelami - takie były. No, może karawele najmniej.
Tę pięknotę dziś recenzowaną dostałam w prezencie gwiazdkowo-urodzinowym - wielkie dzięki, brat! I będę się z nią bawić pewnie z pół roku. Ach jej.
Opis budowy, historia okrętu, historia wyprawy Vasco da Gamy:
Drobna errata - poprawiona jedna z oklejek kadłuba, włożona między kartki zeszytu:
Opis, rysunki, żagle. Ciasno. Ale zmieściło się.
Olinowanie stałe i ruchome:
Cały model ma kolor drewna, smołowanego (zewnętrzne części burt) bądź lekko wyszarzałego na powietrzu (reszta). Uwielbiam tę kolorystykę.
I te śliczne, jaśniutkie, cieniowane pokłądy... Nie trzeba pokładów drewnianych, choć jasne, gdyby były, to bym przygarnęła zapewne (a potem marudziła, że rysowane lepsze, cała ja).
Arkusz z zapasem kolorów:
I teraz przydasie. Będąc leniwą babą kupuję je zawsze.
Wręgi na tekturce, palone laserem:
Podposzycie na cieńszym kartonie:
Żagle drukowane na płótnie:
Bloczki, jufersy i patyczki na maszty:
Na bogato. I zapewne, znając Tomka, relaksacyjne klejenie przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz