Pierwsze Ukraińskie Koty, inspirowane pracami Anny Titovej, były łagodne, opiekuńcze, niektóre trochę lękliwe, przerażone wojną. Matka Kotka tuląca kocię, ten typ. Potem pojawili się bohaterowie - Duch Kijowa, czy dzielna kijowianka, co zestrzeliła drona słoikiem kiszonych pomidorów. Bayraktar. Taras Kotenko. Paramedyk.
Teraz mam w rękach Chornobaivkę (Czornobajewkę). I powiem Wam, że ona jest straszna. Ta Czornobajewka to sama Śmierć.
Porównajcie ją z Wiedźmą z Konotopu: tamta była zadziorna, samotna, nieulękła. Trochę jak przedwojenna Ukraina, przez nikogo nie traktowana poważnie, dręczona na wszelkie sposoby, niezrozumiana, a przecież mimo wszystko dająca sobie jakoś radę, umiejąca przeżyć. Czornobajewka to - powtarzam - Śmierć. Czarna, zimna, niemiłosierna. Niewybaczająca. Nieubłagana.
Po pierwsze jest nieco wyższa od pozostałych kotów. Po drugie mocno metafizyczna. Zresztą popatrzcie sami:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz