niedziela, 10 marca 2024

Inbox - Combrig Models - Ironclad Italia 1886 - skala 1/700

 Do galerii potworów. Zdecydowanie na podium. 

Biogram okrętu

Lata 70. i 80. XIX wieku to jak dla mnie najbardziej fascynujący okres w historii budownictwa okrętowego. Żaglowce przepoczwarzają się w okręty o nowoczesnym rozplanowaniu, z wieżami artyleryjskimi i z zapchanym drobną artylerią pokładem. Ludzie, którzy na nich służą i nimi dowodzą, to wciąż jeszcze wychowankowie żaglowej sztuki wojennej. Postęp techniczny jest tak szybki, że okręty są przestarzałe już w momencie wodowania, a po 15 latach służby nadają się w zasadzie jedynie do przeróbki na hulk koszarowy. No i te pokraczne, przepokraczne sylwetki. 

Italia to właśnie coś takiego pokracznego, z urody istny przedstawiciel plejstoceńskiej megafauny. Prześliczność. 

Instrukcja. Wielostronicowa i wręcz łopatologiczna. Ale bez schematu olinowania. Se człecze sam znajdź. OK, człek se znajdzie. 


















Części. Italia to jeszcze okręt starego typu, widać po nim żaglowcowe pochodzenie - wąskie i niskie  nadbudówki zgrupowane w osi, mnóstwo okienek w burtach. Choć nie jest to kadłub przerobiony z czegoś pierwotnie planowanego pod żagle - ten etap skończył się z 10 lat wcześniej, kiedy zużytkowano już wszystkie porozpoczynane przed epoką parową drewniane kadłuby żaglowych liniowców. 

Części jest niedużo z tego właśnie na-wpół-żaglowego pochodzenia Italii. To nie późne amerykańskie drugowojenne BB, zapchane po kokardkę wyposażeniem, i nie ruskie powojenne jednostki, zaćpane bez ładu i składu wszystkim, co się dało. 


Kadłub jest prześliczny. Zarówno w kształcie, jak i jakościowo. Czysty, ostry odlew. Pyszności. 





Urocze krągłości rufy. Tu powstanie pełnowymiarowa galeryjka admiralska. 


Zawartość woreczka. Sporo drobnicy, ale takiej naprawdę drobnej, w zasadzie bez większych elementów typu nadbudówki. 


Zbliżenia. Milion małych działeczek:


Kominy z podstawami. Siódma podstawa to pod maszt. 


Armaciszcza, te cztery gigantyczne 432-mm mastodonty. Odrobione rewelacyjnie, włącznie z dziurkami w lufach. 




Kolejna garść działeczek:


Różne pokładowe pierdułki. Kilka nawiewników się odłamało, są w woreczku. 




Łodzie. A na początek - pełnowymiarowy torpedowiec. Ówczesne ironclady miały takie coś na wyposażeniu. Na Italii akurat torpedowiec stoi na pokładzie, ale na nieco starszym Duiliu mieszkał sobie w doku na rufie, z którego to doku był przez otwierane wrota wypuszczany na łów. Rozwiązanie z Duilia okazało się mocno niepraktyczne niestety. 


Mniejsze łódki, wiosłowe i motorowe. Wiosła i silniczki są dane oddzielnie, silniczki żywiczne, wiosła blaszkowe. 


No i blaszka. Nie za duża, ale znowu - tamte okręty tak miały. Tak na oko, to jest tu absolutnie wszystko. No, minus nitki na olinowanie, ale to już, jak wspomniałam wcześniej, trzeba we własnym zakresie. 


Śliczności. Już się ślinię, żeby ją zacząć budować. 


1 komentarz: