piątek, 13 grudnia 2024

Zanim przyszły ruskie

 #putinidinachuj

Do zbudowania tej scenki zainspirowała mnie historia gdańskiej Wiadrowni, czyli tego mniej więcej fragmentu miasta, gdzie dziś stoi bryła Muzeum II Wojny Światowej. Gdy idzie się od centrum, wzdłuż nabrzeża Motławy, trzeba minąć Zamczysko (czyli ulicę Wartką z resztkami krzyżackiego zamku) i skręcić w dawną ul. Karpią, dziś ciąg pieszy przed zamulonym kanałem. Nie ma tam żadnych domów, dopiero w pobliżu Podwala Przedmiejskiego stoi jeden smętny ostaniec. Ale może i on niedługo zniknie, latem wyglądał, jakby już tylko tygodnie dzieliły go od rozbiórki. 

Zabudowa Wiadrowni zniknęła w 1945 roku, zniszczyli ją - jak i cały Gdańsk - ruscy "wyzwoliciele". Cóż, ruskie tak mają, że gdzie wejdą, tam zostawiają trupy i zgliszcza. Do 1945 roku Gdańsk był miastem, w którym toczyło się normalne życie. Tak, miastem w większości niemieckim, to prawda. Niemniej ten niemiecki Danzig żył. Ruinę zrobiły z niego dopiero maszerujące ruskie. 

Z zabudowy Wiadrowni nie zostało dosłownie nic. Prawda: były to domy w większości substandardowe, dziś chyba nikt by nie chciał w nich mieszkać. Takie bieda-domy. Lepioszki z błota i gliny na szkielecie z szachulców. Ładne, ale tylko na zdjęciach. Paskudnie trudne w utrzymaniu jakiego takiego standardu konstrukcji. 

No i tak sobie o tej Wiadrowni myślałam, projektując tę scenkę. Takich podwórek jak tutaj było w Gdańsku dziesiątki, a każde ze swoim, bardzo lokalnym życiem. Takim normalnym, hałaśliwym i bujnym codziennym życiem. 

Tak było. A potem przyszły ruskie i to wszystko przestało być. 

Scenka skomponowana z różnych różności, z całkiem sporym udziałem dzieciaka napastowanego przez psy z Andrei, część figurek z powymienianymi główkami i rączkami. 

Skala 1/35. 















1 komentarz: