Poświęcam tę pracę wszystkim, którzy płaczą.
Poświęcam ją tym, którzy płaczą ze smutku, bo człowiek, z którym chcieliby spędzić święta, zostawił ich samych. Bo umarł, bo wyjechał, bo znalazł sobie innego człowieka, bo przestał kochać, bo nie ma czasu. Tym, którzy płaczą z opuszczenia i bezradności.
Poświęcam ją też tym, którzy płaczą ze strachu. Tym, w których święta wzbudzają jedynie paniczny lęk. Tym, dla których święta to przekleństwa, krzyki, awantury i przemoc. Tym, którzy bezskutecznie będą czekać z wigilią na kogoś, kto znowu zapomni przyjść albo kto wróci nad ranem, pijany i zarzygany. Tym, którzy z bezsilności przepłaczą po cichu całe Boże Narodzenie.
Poświęcam ją i tym, którzy płaczą z bólu. Tym, którzy mieli i stracili, tym, którzy dla nikogo nie czują się ważni, tym, którzy nie mają już ani siły, ani powodu, by dalej żyć. Tym, którzy wyszedłszy na wieczorny spacer z psem z zazdrością zaglądać będą w rozjarzone choinkowymi światełkami okna – a także tym, którzy nawet psa nie mają, by wyjść z nim na spacer.
Poświęcam ją wreszcie tym, których opuściła już i wiara, i nadzieja nawet. Którzy nie wiedzą, co i po co świętować, dla których Boże Narodzenie to tylko pusty rytuał choinki, wiechci pod obrusem i niesmacznego wigilijnego kompotu. Tym, dla których święta to jedynie dzika gonitwa po sklepach, stół zapchany furą jedzenia, które i tak się za parę dni wyrzuci do śmieci, ryczący ckliwe kolędy telewizor, stos nietrafionych prezentów, obrażona rodzina. Tym, którzy nie wierzą i nie mają nadziei, którzy nie widzą w Bożym Narodzeniu nawet cienia sensu. Poświęcam ją tym, którzy chcieliby, aby najlepiej w ogóle nie było żadnych świąt.
Poświęcam tę pracę nam wszystkim, dla których grudniowe święta to tylko ból, smutek i bezsilny gniew.
Przed dwoma tysiącami lat świąteczny smutek stał się udziałem pewnego młodego małżeństwa z malutkim dzieckiem. Dzisiaj przygniata on nas. Dziś to dla nas nie ma miejsca w gospodzie nachalnego, głupkowato wesołkowatego „merrychristmasa”.
Życzenia „Wesołych Świąt!” brzmią w naszych uszach jak gorzkie szyderstwo. Święta nie są wesołe. Święta są tylko bolesne.
Jak zawodowcy, jak smutni klauni nieszczerze uśmiechamy się do tych, którzy życzą nam „wesołych świąt”, z poczuciem winy śpiewamy, że cicha noc i że Jezus malusieńki – i samych siebie nienawidzimy, i samym sobie nie umiemy wybaczyć, że w gruncie rzeczy cały ten Jezus nic nas nie obchodzi. Choć przecież powinien. Nie śmiąc podnieść oczu prosimy Boga, aby wybaczył nam, że znów nie potrafimy się cieszyć z narodzin Jego Syna.
I to jest dodatkowy wymiar naszego smutku.
Nie znam łatwych recept, nie znam słów-wytrychów, które niczym tabletka prozacu uwolnią nas od smutku. Płaczemy. I nie umiemy uwierzyć, że ktokolwiek kiedykolwiek zdoła ukoić nasz smutek.
Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni.
tyle bólu...!
OdpowiedzUsuńAle pamiętajmy jednak, że dla wielu Święta jednak są wesołe, i oni chcą się nimi cieszyć, i dzielić tą radość z innymi,w tym też i z nami! Pomyślmy, że również dla nas kiedyś, może za rok, też się takimi staną, też znajdzie się i przyjdzie do nas ten właściwy człowiek, z którym będziemy mogli, chcieli i potrafili się cieszyć Świętami i świąteczną atmosferą; może ten człowiek już jest gdzieś obok, niedaleko... i tylko jeszcze musi we właściwym momencie trafić do naszych drzwi!
A tym "innym" nie żałujmy, i życzmy im Wesołych Świąt, bo przecież to nie oni zwykle są winni naszemu smutkowi!
Pozwolę sobie zacytować: Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni.
I na to liczmy!
co daje takie podejście do życia ?
OdpowiedzUsuń...Życie ? Bo cóż innego.
OdpowiedzUsuńniewiele z tego wszystkiego kapuje, ale ja tam lubię święta, zdarzają się niezłe jaja, ponoć bydlęta ludzkim głosem gadają.Osobiście nie słyszałem ale kto wie.
OdpowiedzUsuńA tak generalnie to ekstra stronka, wypasione robótki, a teksty jakoś super mnie nastrajają, aż chce się czytać.No i przypomniałem sobie że czas zmienić kostium. Od hel... przeprasza od jakiegoś czasu chodzę z dynią na głowie. Pomysł wydawał się zabawny ale już mi się znudziło......teraz chce być reniferem. Muszę tylko jakąś fajną wyprzedaży obczaić.
skupiłem się na pisaniu i uciekł mi fajny wątek.
OdpowiedzUsuńGostek pyta co daje życie i ma odpowiedź ..życie.
Kiedyś byłem w kościele i była podobna historia tylko o słowie ...i bez niego nic się nie stało co się stało ....jakoś tak to leciało.Mnie wydało się to strasznie zagmatwane ale wszyscy byli tacy poważni... nic nie rozumiem ani z tekstu o życiu, ani z tekstu o słowie, ale i tak jestem szczęśliwy że tu trafiłem. Do zoooo