Torpedowiec S67 należał do serii ośmiu okrętów zbudowanych w latach 1892-1894 w elbląskiej stoczni Schichau.
Małe - niecałe 50 m długości - uzbrojone w 3 wyrzutnie torped i 1 działko 50 mm, z 24-osobową załogą, były typowymi dla tamtej epoki ruchliwymi, kąśliwymi osami, służącymi do zwalczania ciężkich okrętów przeciwnika. Kadłuby miały obłe, na dziobach charakterystyczny wielorybi grzbiet; ot taka większa łódka o niewielkiej dzielności morskiej i paskudnych warunkach bytowych załogi.
Ten akurat okręcik zbudowałam z wycinanki JSC, przeskalowanej z 1/250 do 1/700. Detale wyposażenia dorabiałam wg zdjęć jednostek siostrzanych i, ogólnie, zbliżonych typów torpedowców. Cała praca zajęła mi jeden weekend.
Zaaranżowałam całkowicie fikcyjną scenkę, jak to S67 ściga się sportowo z rybacką żaglową pomeranką, jedną z tych, jakie jeszcze dziś można napotkać nad Bałtykiem.
Kot na pomerance jest czarny, na torpedowcu - taki, o:
Relacja (skrócona) z budowy - o, tutaj. Radosna, weekendowa robótka, czysta przyjemność dłubania. Ja to jednak naprawdę jestem człowiek od rzeczy małych.
A na zdjęciu poniżej najlepiej widać Kota:
Pokazanie tego kota - ni stąd ni zowąd - ma wszelkie cechy krypto (koto!) reklamy :-)
OdpowiedzUsuńI proszę uważać z tym dynamizmem, aby (głownie pierwsze zdjęcie) morze nie wylało się z monitora na podłogę!
A swoją drogą... jakie to techniki oddechowe trzeba stosować, aby takie małe cóś odmalować!? Tutaj zwykłe kichnięcie może zdemolować całą bojowość temu okrętu... .
Każdy KOT wart jest stukrotności swojej wagi w reklamowym złocie.
OdpowiedzUsuńKOTA nie można przereklamować.
Spokojnie, zdjęcia robione w wannie.
No i masz już punkt wyjścia do kolejnej dioramy - torpedowca ratującego załogę pomeranki zatopionej falą jakiegoś morskiego huligana :)
OdpowiedzUsuńPS.Twoje miniaturki są po prostu cudne!