Okręt jak okręt. Jedna z ponad 120 jednostek tego typu, tzw. gładkopokładowców. Powstawały w latach 1910-1917, masowo, hurtem; przeznaczone były do służby konwojowej i patrolowej. Dzielność morską miały całkiem niezłą, choć przy tym były raczej delikatne. Lepiej sprawdzały się na cieplejszych wodach, choć większość z nich służyła na północnym Atlantyku.
Ten konkretny czterofajkowiec wszedł do służby w roku 1913. Imię otrzymał po młodym marynarzu artylerzyście z czasów I wojny iberyjskiej, który do końca obsługiwał swoje działo na NSM "Tremendus". We wrześniu 1917 roku zaokrętował na "Cardinalisa" nowo mianowany kapelan 2. Dywizjonu Eskortowców z Bergen, ksiądz chorąży Władysław książę Czartoryski (tak, wtedy jeszcze używał księcia...). Zaokrętował, poszli w pierwszy wspólny rejs, w eskorcie konwoju północną drogą do konfederackich portów na Labradorze.
To jest właśnie ten moment, na który przedstawiam mój okręt.
Jako bazy użyłam HMS "Montgomery" z Mirage'a w skali 1/400 + komplet blach z WEM. Oczywiście: "Cardinalis" to nie "Montgomery", więc pewne zmiany trzeba było wprowadzić, Wprowadziłam. Kto chce, niech sobie szuka.
Kot jest duży i jasny, siedzi za kapitanem na mostku, na podstawie chałupki radaru. Ale najsłynniejszym okrętowym kotem i tak był tutaj Pan Pleban, czarny jak noc i złośliwy jak samo piekło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz