Nasza Mikrostocznia rozkręca produkcję. Coraz więcej coraz ciekawszych modeli. Tylko tak dalej. A pamiętam, że jeszcze parę lat temu marzyłam, żeby ktoś zaczął robić okręty żaglowe w 1/700... i doczekałam się!
W płaskim kartonowym pudełeczku dostajemy dużo dobra, jak na takie małe okręciki. Po otwarciu wygląda to tak:
Historia jednostek (typu) i opis budowy. Po polsku i po angielsku.
Rysunki i szablony. Tu drobna uwaga: o ile szablony żagli są w oczywisty sposób intuicyjne, o tyle części druciane (maszty, reje) rozrysowano w sposób, który dla mnie jest niezbyt przyjazny. Rozumiem, że grubością kreski zróżnicowano grubość drutu (pręcika węglowego). Długość kreski to długość elementu. OK, tyle że mnie to troszkę rozprasza. Nie mówię, że to jest źle zrobione, mówię, że ja mam z tym problem. Wolałabym, żeby szablony pogrupować - z jednej strony wszystkie grubsze, z drugiej chudsze, kreska, długość. Koniec.
Dla jasności: nie czepiam się ani nie marudzę, po prostu wolałabym inaczej.
Jedyne dwie żywiczne części w zestawie, czyli kadłubki. Grubiutkie takie, napakowane. Na linii wodnej nieco do oszlifowania. W jednym kawałku, i dobrze. To są tak małe detale, że nie ma co wydziwiać ze sklejaniem. Lubimy. Bardzo lubimy.
Reszta zawartości pudełka, czyli woskowane płócienko na żagle, pręciki węglowe w 2 grubościach i kawałeczek nitki na olinowanie. Lubimy.
I na koniec banderki.
Tu znowu trochę pojęczę. Marzy mi się polska bandera, Ręka Zbrojna i Orzeł z Pogonią. Tak, wiem, Rzplita wtedy nie miała floty, więc byłoby to totalne what if. I oczywiście, że mogę sobie sama wydrukować polskie banderki. I pewnie to zrobię. Ale co pomarudzę, to moje ;)
Śliczności zestaw, reasumując. Czekam na kolejne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz