Mój głos w dyskusji o wystawie "Nasi chłopcy" w Muzeum Gdańska.
Moja prababcia Marianna miała 11 rodzeństwa. Większość z nich żeniła się i wychodziła za mąż, i miała dzieci. Mieszkali w Bydgoszczy lub w Mąkowarsku pod Bydgoszczą, na ziemiach w 1939 r. wcielonych do Rzeszy jako okręg Gdańsk Prusy Zachodnie. Czyli na terenach, gdzie Polaków zabijano, wysiedlano, szykanowano i zmuszano do podpisywania volkslisty. Wiem na pewno o jednej ciotce, która podpisała. Ale tu na tych zdjęciach jej nie ma.
Są za to dwaj żołnierze Wojska Polskiego - przedwojennego i tego od Andersa - i są dwaj moi "dziadkowie z Wehrmachtu". Dla siebie nawzajem kuzynowie, szwagrowie, bratankowie, siostrzeńcy i stryjowie. Nie, żaden z nich nie poszedł do Wehrmachtu dobrowolnie. Jeden z nich zginął gdzieś, nie wiadomo nawet, gdzie, w rodzinie mówiło się coś o Norwegii, Narwik, ale po niemieckiej stronie. Dla mojej prababci, która przed laty przekazała mi większość tych informacji, wszyscy oni byli "nasi". Członkowie rodziny, krewni, bliscy.
Jest na gdańskiej wystawie gablota, a w gablocie stara szara koperta ze starymi czarno-białymi zdjęciami, świadectwo służby kogoś bliskiego w Wehrmachcie, opisana archaiczną kaligrafią, ewidentnie dla przyszłych pokoleń. Na dole koperty ta sama ręka, czerwonym długopisem, dopisała: NIE UDOSTĘPNIAĆ. Tak, ja też miałam w rodzinnym archiwum taką kopertę. Tyle że ja, razem z mamą, lata temu powklejałam zdjęcia dziadka z Wehrmachtu do albumu. Wiem niewiele, bo u mnie też się o wojnie nie rozmawiało. Nawet imiona tych dziadków już zdążyły się zatrzeć.
Skala 1/35, zmontowane z różnych magazynkowych śmieciuszków.
Wstrząsająca opowieść , jak cała nasza historia .
OdpowiedzUsuńBracia Babci- Janek-Charków zaginął oficjalnie, drugi Józef/ Zefel-Włochy- wrócił , zmobilizowany jak miał 35 lat i okulary jak denka od szklanki, Francik- u Andersa, to tylko najbliższa rodzina.
OdpowiedzUsuń