Tłuściutka kanonierka.
Historia okrętu
Okręcik w sumie niewielki, ale o sylwetce ciężkiego krążownika. Napakowany.
Instrukcja składania. Bez szału, niecałe dwie strony - ale też nie jest to wielki pancernik.
Malowanie w formie szarego renderu. Tu akurat nie ma to specjalnego znaczenia, bo "Erie" malowana była bardzo prostym kamuflażem Measure 12 - burty Sea Blue, pokład granatowy, reszta szara.
Kadłub odlany razem z częścią nadbudówek.
Burty gładziutkie, za to pokłady po Nikowskiemu delikatnie, nienachalnie sfakturowane. Miód.
Zawartość woreczków z drobnicą:
Typowy wysoki, Nikowski standard, doskonała detalizacja. Nie ma się czego czepić.
Samoloty w zestawie są dwa, dwupłatowy Seagull i dolnopłat Kingfisher. Seagull był początkowo na wyposażeniu kanonierki, Kingfisher pojawił się później.
Toczone maszty:
No i blaszka. Nie wygląda jakoś szczególnie imponująco, ale przekonałam się - choćby po podobnych rozmiarów lodołamaczu "Eastwind" - że jest na niej wszystko, co trzeba. Upakowanie całej blaszki na modelu da wrażenie gęstwiny drutów, no i niemal nic na blaszce nie zostanie. Czasem kawałek relingu, czasem jakiś alternatywny radar.
Już ten okręcik rozgrzebałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz