Czyli - tak porządnie i poważnie - TARK Petr Velikiy.
Pietrek zawsze mi się podobał. Jest tak szkaradny i tak radziecki, że klękajcie narody. Podjęłam już kiedyś (ok. 10 lat temu, jak mi się wydaje) próbę zbudowania go - w papierze, w skali 1/400 (zmniejszona wycinanka Orioła). Poległam, bo kadłub miał ponad 60 cm, nie mieścił się do żadnej szafki, i w końcu dorwały go koty. NIe pamiętam już, pogryzły czy obsikały. Tak czy owak - RIP.
Ten tutaj to plastik Zvezdy z dużą blachą WEM, śmigłowiec z Trumpka. Śmieję się, że Piotrka to chyba jakieś fatum prześladuje, bo pudło z niesklejonym modelem - wielki, zawadzający klamot - też zostało obsikane przez koty. I musiałam, odkrywszy źródełko smrodku, wykonać pospieszne tzw. sklejanie ratownicze.
Wykonałam. To wbrew pozorom nie był jakoś bardzo skomplikowany model. Dość prosta bryła, kilka antenek - fajnie zaprojektowanych, miło się sklejały - kilkadziesiąt cm relingów. Nie bawiłam się w waloryzacje. Dodałam tylko załogę z Edka.
Okręt jest strasznie brudny, zgodnie z radziecką jeszcze modą na niekonserwowanie sprzętu i niedbanie o niego. Nie cierpię tej maniery, no ale co zrobić. Rosjanie w kwestiach technicznych często wyznają zasadę "przewróciło się? - niech leży".
Skala 1/700, podstawka Coastal Kits.
Wygląda bardzo zacnie.
OdpowiedzUsuń