Dwa zestawy naraz.
Mam takie przekonanie, że farb i pędzli nigdy dosyć. I lubię sprawdzać nowe możliwości, nowych producentów, skomponowane przez nich zestawy.
Moja osobista maniera malarska to z kolei stłumione, wyszarzałe odcienie wszystkiego możliwego. Śmieję się sama z siebie, że mam w farbkowniku 3 zielenie, 3 czerwienie i 10965 odcieni szarości. Fakt, tych szaroburych zawsze mi mało. Więc teraz kupiłam sobie kolejne.
Tylne strony pudełek:
"Próbki" kolorów. Wydrukowane, oczywiście.
W środku jakieś tutoriale, do których mam stosunek raczej obojętny. Obejrzeć, wywalić. Ale fajnie, że są, nie każdy jest tak zmanierowany jak ja.
Farbki w plastikowej wytłoczce. Wytłoczka od razu won.
Tak to wygląda na tle "próbek". Pomijając biel i czerń, widać, że wydrukowane próbki są zauważalnie ciemniejsze od zawartości buteleczek. Tak, po wyschnięciu akryle ciemnieją, pamiętam o tym. Może trochę się wyrównają.
Analogicznie pastele. Choć jak na moje oko, to są średnio pastelowe. Jak dla mnie bliższe kategorii "walą po oczach", choć odcienie zestawione ładnie.
I ciekawostkowe zestawienie pasteli GSW z pastelami AK 3Gen. AK są o wiele jaśniejsze, a ich zielony jest zimny, gdy ten GSW jadowity, wręcz żółty.
Technicznie, malarsko, to też są inne farby. GSW mają mocniejszy pigment i są pod pędzlem twardsze, trzeba je przy layeringu bardzo uważnie rozmaślać po powierzchni. I bywają podstępne wysychając, potrafią ściemnieć w zupełnie nieoczywistym, nieoczekiwanym kierunku. AK z kolei są mięciutkie, wiotkie, pigment mają słabszy, technicznie wpadają nieco w glaze'y.
Lubię i te, i te. Tyle że farby każdej z tych firm stosuję do czegoś innego, do innych powierzchni, innych detali i inaczej prowadzonych opowieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz