Malowany raczej kanonicznie, tylko miecz wymieniłam mu na mały sztylecik. Pan Śmierć jest albowiem finezyjną postacią, nie bawiącą się w tanie jatki oraz krwawe szlachtuzy.
Oczywiście! Nie w ten, a w zeszły poniedziałek rozmawiałem z Nim. Postał chwilę przy łóżku (nikogo wtedy w domu nie było) i powiedział, że: - ZARAZ SOBIE PÓJDĘ, ALE PRZYJDĘ NA PEWNO. KIEDY INDZIEJ. PÓŹNIEJ. ...ale nie odszedł!
Chwilę to postał, ale potem sobie to stanie odpuścił i można by powiedzieć, że się zasiedział. - POGODA WREDNA TAKA - to powiada - NIE MA PO CO NA DWÓR WYCHODZIĆ.
Był u mnie do wieczora. Jeszcze do teraz czuję chłód jaki bił od Niego. Pamiętam, że bawił się taką małą latarenką... . Jak przykrywał jej światełko swoją przezroczystą ręką to nie tak bardzo mi się robiło.
- Co ty? To ty też, od pogody? - zapytałem Go. - YCHY... . - tylko kiwnął głową. - PRZY TAKIM NISKIM CIŚNIENIU TO MNIE TEŻ ŁUPIE W KOŚCIACH. - To może po kawie sobie strzelimy, takie małe ekspresunio na poprawę nastroju...? - DAJ SPOKO, PRZECIEŻ WIESZ, ŻE PRZYJEMNOŚĆ TO MOŻE I BĘDZIE, ALE KAWA I TAK NA DYWAN POLECI... . - No, faktyczne. Poleci. - zauważyłem przytomnie. - A PROPOS POLECI: NO TO JA JUŻ SOBIE IDĘ - I poszedł. Na odchodne powiedziałem mu, żeby pozdrowił ode mnie Terrego, a on mi na to, że: - JESTEM Z NIM UMÓWIONY NA SPOTKANIE - SAM WYBRAŁ TERMIN. Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz mogłem odetchnąć szerzej. Fajnie jest żyć! ...a Terry niema racji.
Kurcze, chyba się starzeję bo w pierwszej chwili przeczytałem... "Śmieciu"... Tak czy siak jak go zwał tak go zwał, ale i tak nie mam na razie czasu i ochoty na spotkanie tego jegomościa.
A czy on nie ma w nogach Mrocznego Piskacza ? :)
OdpowiedzUsuńZapytała mnie czy go GO znam.
OdpowiedzUsuńOczywiście! Nie w ten, a w zeszły poniedziałek rozmawiałem z Nim. Postał chwilę przy łóżku (nikogo wtedy w domu nie było) i powiedział, że:
- ZARAZ SOBIE PÓJDĘ, ALE PRZYJDĘ NA PEWNO. KIEDY INDZIEJ. PÓŹNIEJ.
...ale nie odszedł!
Chwilę to postał, ale potem sobie to stanie odpuścił i można
by powiedzieć, że się zasiedział.
- POGODA WREDNA TAKA - to powiada - NIE MA PO CO NA DWÓR WYCHODZIĆ.
Był u mnie do wieczora. Jeszcze do teraz czuję chłód jaki bił od Niego.
Pamiętam, że bawił się taką małą latarenką... . Jak przykrywał jej światełko swoją przezroczystą ręką to nie tak bardzo mi się robiło.
- Co ty? To ty też, od pogody? - zapytałem Go.
- YCHY... . - tylko kiwnął głową. - PRZY TAKIM NISKIM CIŚNIENIU TO MNIE TEŻ ŁUPIE W KOŚCIACH.
- To może po kawie sobie strzelimy, takie małe ekspresunio
na poprawę nastroju...?
- DAJ SPOKO, PRZECIEŻ WIESZ, ŻE PRZYJEMNOŚĆ TO MOŻE I BĘDZIE, ALE KAWA I TAK NA DYWAN POLECI... .
- No, faktyczne. Poleci. - zauważyłem przytomnie.
- A PROPOS POLECI: NO TO JA JUŻ SOBIE IDĘ - I poszedł.
Na odchodne powiedziałem mu, żeby pozdrowił ode mnie Terrego, a on mi
na to, że:
- JESTEM Z NIM UMÓWIONY NA SPOTKANIE - SAM WYBRAŁ TERMIN.
Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz mogłem odetchnąć szerzej.
Fajnie jest żyć!
...a Terry niema racji.
Terry nie ma. Zaiste. A ze Śmierciem fajnie się gada. Uwielbiam jego akcent, gdy się śmieje.
OdpowiedzUsuńDexter - tak jest, to Mroczny Piskacz.
Kurcze, chyba się starzeję bo w pierwszej chwili przeczytałem... "Śmieciu"...
OdpowiedzUsuńTak czy siak jak go zwał tak go zwał, ale i tak nie mam na razie czasu i ochoty na spotkanie tego jegomościa.
Świetna robota Kasiu!. :)