Kiedyś, sto lat temu, napalałam się na ten zestaw - saperów Vietcongu Dragona - jak szczerbaty na suchary. Nie udało mi się go wtedy dostać, potem zapomniałam, aż teraz - w czerwcu - będąc u Piotrka wywlokłam mu tę wypraskę z pudła z jakimś czołgiem. I bezwstydnie chłopaka okradłam.
Na razie zmalowałam jednego Vietconga z trzech (czwarty został u Piotrka). Kolejni przygotowują się.
Zestaw stary, ale nadal fajny. Przewody detonujące granaty dorobiłam z drucika.
Skala 1/35
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz