Virtual Fighter go oficjalnie nazwali.
Też coś.
Tylna strona pudełka:
Części.
Nie byłabym sobą, gdybym się złośliwie nie powytrząsała nad przeklętym białym metalem, z którego figurka jest zrobiona.
Ludzie. Przecież to się nie utrzyma, nie w tej pozie, gdy facet biegnie po ścianie. Co z tego, że dołożyli gruby sztywny drut w roli pina?
Niech ktoś w końcu wytłumaczy producentom, żeby wywalili w pieruny ten debilny metal...
Twarzyczka. Dziobata. Gdyby była z żywicy, byłaby gładka.
Ręce z big-gunami:
No i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz