czwartek, 19 listopada 2020

W drodze pod Dardanele

 Maszeruje mastodont i sapie...

Uwielbiam te wielkie stare brzydale, kolebiące się ciężko z burty na burtę, zasapane brudnym dymem z kominów, pokracznie poddające się fali. Predrednoty, osobliwie francuskie. Kwintesencja brzydoty. Kochane żelazne cudaczki. 

Tym razem parka. Duży i mały, Pat i Pataszon. Stary ironclad Bouvet i równie stary, mały 35-metrowy torpedowiec idą sobie w kierunku Dardaneli. Bouvet zginie w tej bitwie, maluch przeżyje. Ale ostatecznie i tak pójdzie na złom. 

Bouvet z Armo/Jadara, znaczy większość detali to scratchowa walorka bardzo ubogiego żywicznego modelu, maluch pochodzi z zestawu japońskich torpedowców RMS Neptun. Sztuczka polega na tym, że japoński Tb.5, którego użyłam, został w Japonii złożony z przysłanych z Francji podzespołów i części typowego ówczesnego 35-metrowca. Nawet nie trzeba go było zatem przerabiać. 

Każdy okręt ma swojego kota rzecz jasna. Oba są wielkie, tłuste i białe. I siedzą na widoku tak bardzo, jak to tylko koty potrafią. 

Skala 1/700.

































2 komentarze:

  1. Piękne ! I niech mi ktoś powie ,że ówczesne okręty ,czy pierwsze czołgi nie miały "duszy " !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kapiące mazistością, mimo "starej technologii" nie bez wysiłku ale jednak bezlitośnie przecinają fale przybliżając się do bitwy która dla jednego z nich będzie ostatnia....
    Czad siostra...

    OdpowiedzUsuń