poniedziałek, 14 czerwca 2021

Dawniej i dzisiaj - odc. 2


 Łazęgowania po Gdańsku ciąg dalszy.

W pierwszym odcinku obleźliśmy Wiadrownię, Fischmarkt i Zamczysko. Dziś podrepczemy dalej - aż do Mlecznego Piotra, do Polskiego Haka i z powrotem, przez Kanał na Stępce, Ołowiankę i Spichlerze na lody do Misia. 

Teren za Wiadrownią, za Mostem Wapienniczym w stronę Stoczni Cesarskiej, jeszcze parę lat temu był po pierwsze bardzo trudno dostępny, po drugie kompletnie nieatrakcyjny. Dogorywały tam opuszczone i coraz bardziej zdewastowane warsztaty i fabryczki, gdzieniegdzie przeplatane zaniedbanymi kamienicami. Brzydko, pusto, asfalt zwinięty, jedno wielkie nic. 



To właśnie ten obszar - u góry fragment współczesnej (2021) satelitarnej mapy Google, pod spodem wycinek planu Gdańska z 1807 roku. Te 200 lat temu były to nieużytki, pastwiska i łąki za linią bastionów (był wśród nich i zbudowany w latach 1626-27 Bastion Wiadrowników, a jakże!). W połowie XIX wieku mieściły się tam Składy Drzewne Młodego Miasta (na dolnej mapie Holzraum). W 1844 decyzją króla Prus na kolejno wykupywanych od gminy Gdańsk i od osób prywatnych terenach, zaczęła powstawać późniejsza Stocznia Cesarska. Na planie z 1912 r. wyglądała ona tak:


A na zdjęciu z 1924 r. tak:


Po wojnie tereny te weszły w skład Stoczni Gdańskiej, która na tym obszarze zakończyła działalność krótko przed rokiem 2000, zaś dawna Stocznia Cesarska przeznaczona została pod deweloperkę. 


Na środku współczesnego zdjęcia widnieje napis "Chlebova". To budynek mieszkalny powstający na miejscu dawnej "Germania Brotfabrik", Fabryki Chleba, działającej jako piekarnia aż do lat 90-tych XX wieku. 


Ten wyższy budynek po lewej to Wiosny Ludów 4, dawna piekarnia. Obok istniejący do dziś budynek nr 5, niegdysiejsze Archiwum Hesji. Tak wygląda to dzisiaj, z dociśniętym do ściany starego nowym domem Chlebovej:


A tutaj budynek przy Wiosny Ludów 7. Dawny Kapitanat Portu, obecnie poszatkowany na kilkanaście mniejszych i większych mieszkań. 


Tam dla odmiany udało się zajrzeć do środka:



Fajne, klimatyczne miejsce. Jak na razie wszędzie daleko, ale za moment, gdy skończone zostaną inwestycje Chlebovej...

No ale dobra, idziemy dalej nabrzeżem wzdłuż Motławy (ul. Wiosny Ludów). Motława była niegdyś na tym odcinku prawdziwą wodną autostradą, od średniowiecza aż do 1945 roku. Ślicznie to widać na planie z 1686 roku:


Zobaczcie, ile statków i okrętów rysownik ućpał czy to na rzece, czy przy nabrzeżach. Oczywiście są one przeskalowane, wiadomo. Nie szkodzi, pokazują pewien rodzaj natężenia ruchu na wodzie. A dzisiaj...




Stoi jakieś coś, uwiązane na amen, jedno, zapyziałe z lekka, i koniec. W stoczni na Ostrowiu też coś, ale nadal bez szału. Dużo pustej niebieskiej wody... 


...i zrujnowane nabrzeża. 

No i dochodzimy wreszcie do Milchpetera, Mlecznego Piotra. Lokalizację bardzo ładnie widać na zdjęciu tytułowym. 

Milchpeter, tak się nazywa [od 1692 r.] gospoda przy Ścieżce Szkut, w której pobliżu odpływają i przypływają ciągnięte (konne) szkuty do Wisłoujścia. Ma ładny ogród i dobre widoki na Wzgórza Oliwskie i przez Ostrów na Wisłoujście. – Osobliwa nazwa ma pochodzić od dawnego właściciela, mleczarza Piotra. - to cytat z W.F. Zernecke, Cały Gdańsk za dwadzieścia srebrnych groszy, 1843. Znanych jest zaledwie kilka rysunków i zdjęć Milchpetera z czasów jego świetności: 






Dzisiaj mieści się tu galeria sztuki WL4, przeniesiona tu po wyburzeniu poprzednio zajmowanego budynku przy Wiosny Ludów 4. Artefakty i instalacje ciekawe, industrialno-metalowe, takie w klimacie postapo. 



Zauważyć należy dla porządku, że obecny Milchpeter nie jest tym samym budynkiem, w którym kiedyś mieściła się knajpa: tamten zniknął, gdy w 1903-1904 r. zbudowano tutaj nową gazownię. 

Poniższe zdjęcie pochodzi z roku 2018, ale dziś wygląda tu niemal tak samo. 


I ostatni punkt dzisiejszego odcinka, dla mnie osobiście, jako dla modelarza, szalenie interesujący. 

Otóż zdarzyło się tak, że po zakończeniu I wojny światowej międzyaliancka komisja Rady Ambasadorów w Paryżu przyznała Polsce, w ramach podziału łupów, 6 poniemieckich torpedowców, stojących podówczas w Rosyth. Były to okręty relatywnie niestare, 10-12-letnie, ale mocno wyeksploatowane wojenną ciężką służbą, zapuszczone, pozbawione wymontowanego przez niemieckie załogi uzbrojenia i co cenniejszych elementów wyposażenia. Po różnych perypetiach dotarły do Polski dopiero w 1921 roku; zaliczyły w tym czasie podstawowy remont w angielskich stoczniach, a i tak nie dopłynęły do kraju o własnych siłach: przyciągnięto je tutaj na holach. Ponieważ Polska nie miała wtedy jeszcze portu morskiego - w Gdyni dopiero budowano wówczas tymczasowy port wojenny i schronisko dla rybaków, mieszkało tu wszystkiego 1268 osób, Tadeusz Wenda kreślił plany wielkiego portu, zaś ustawę o budowie portu "przy Gdyni na Pomorzu" sejm uchwalił dopiero we wrześniu 1922 roku - więc młodziutka Polska Marynarka Wojenna korzystała z rybackiej przystani w Pucku. Zonk polegał na tym, że pucki port jest maleńki, ciasny, podejścia płytkie i nijak nie da się tam zbudować niezbędnej infrastruktury:


To jest lotnicze międzywojenne zdjęcie Pucka. Port - prostokąt wcinający się w ląd - znajduje się na dole fotki. Stoją w nim, przy prawym nabrzeżu, m.in. 3 z naszych 6 torpedowców (plus różne inne jednostki, po lewej rybackie, po prawej część jest wojennych). Rufy wystają tym biednym torpedowcom poza falochron, taki to jest port...

No więc ponieważ w Pucku się na dłuższą metę nie dało a Gdyni jeszcze nie było, nasze torpedowce (OORP Mazur, Ślązak, Podhalanin, Kaszub, Kujawiak, Krakowiak) na mocy międzynarodowego porozumienia otrzymały prawo cumowania w Gdańsku. Było to ważne również o tyle, że w tamtym momencie jedynie Gdańsk dysponował infrastrukturą do "tankowania" okrętów paliwem płynnym - a część naszych torpedowców w trakcie remontów wymieniła m.in. kotły węglowe na kotły na olej gazowy. Gdańsk miał również infrastrukturę stoczniową, można tu było przeprowadzać remonty i nawet całkiem poważne przebudowy okrętów. Że z politycznego punktu widzenia było to i dla Polski, i dla Gdańska, nie do przyjęcia, to już inna sprawa. 

5 torpedowców spedziło w Gdańsku m.in. całą zimę 1921/22 (Kaszub zimował w Pucku). Stały wówczas właśnie przy nabrzeżu obok Milchpetera...


Fotek naszych torpedowców z tamtego okresu w zasadzie nie ma. Ta reprodukowana powyżej pochodzi na pewno z Gdańska, i budynkiem w prawym rogu może być Milchpeter. Na zdjeciu prawdopodobnie ORP Kaszub. 

Kaszub zresztą w Gdańsku właśnie zakończył swój żywot już w roku 1925. Zdarzyło się otóż, że wraz z OORP Mazur i Podhalanin miał popłynąć w rejs zagraniczny do Szwecji. Przechodząc przez płycizny na wysokości Rewy Kaszub zahaczył o coś śrubą i zdecydowano postawić go na szybki remont właśnie w Danziger Werft; po naprawieniu uszkodzeń miał dołączyć do reszty zespołu. Niestety 20.07., już po zakończeniu remontu, gdy okręt szykował się do opuszczenia Gdańska, eksplodował dziobowy kocioł. Wybuch rozerwał okręt na dwie części, 3 marynarzy zginęło, kilku odniosło ciężkie rany. 

Kilka dni później stoczniowcy usunęli wrak, okręt spisano ze stanu floty. Wybuch spowodowalo oderwanie się dolnej części walczaka wodnego. Przyczyną wypadku nie był, jak podejrzewano, sabotaż, a błąd jednego z polskich podoficerów - po oczyszczeniu kotła nie dopilnował on założenia w jednym z dolnych walczaków kotła specjalnych rozpieraczy zapobiegających zgnieceniu.


I tym smutnym zdjęciem wraku Kaszuba kończymy dzisiejszy odcinek łazęgowania po Gdańsku. 












1 komentarz:

  1. I znów będę musiał jeszcze parę razy przeczytać i parę razy się pozachwycać :)

    OdpowiedzUsuń